Trwa ładowanie...
d3u9o2q
18-05-2005 16:30

Bućko: będę próbował wrócić na Białoruś

Między Warszawą a Mińskiem stosunki od dawna nie układają się dobrze, ale od wczoraj możemy już mówić o dyplomatycznej wojnie. Minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld zapowiedział, że wszyscy, którzy biorą udział w prześladowaniu Związku Polaków na Białorusi, nie będą mieli prawa wjechać do Polski, a może nawet do całej Unii Europejskiej. W odwecie białoruskie władze wydaliły z kraju zastępcę naszego ambasadora Marka Bućkę. O decyzji władz w Mińsku dowiedział się w Warszawie, gdzie przebywa na urlopie. Nie dostał jeszcze żadnego oficjalnego pisma. Rozmawiała z nim Sylwia Białek z Informacyjnej Agencji Radiowej:

d3u9o2q
d3u9o2q

Sylwia Białek: Kiedy Pan sie dowiedział, że nie ma po co wracać na Białoruś?

Marek Bućko: Przeczuwałem to od dawna, ale dowiedziałem się nieoficjalnie wczoraj rano. Po południu informacja została potwierdzona. Dowiedziałem się, że ambasador był wezwany na rozmowę do MSZ-tu białoruskiego, gdzie zażądano od niego w ostrej formie, abym w ciągu miesiąca opuścił Białoruś.

Sylwia Białek: Głośno o Polsce na Białorusi jest już od jakiegoś czasu. Łukaszenko oskarżył naszą ambasadę o działalność wywrotową wśród Polonii. Czy myślał Pan, że tak to może się skończyć?

Marek Bućko: Głośno o Polsce na Białorusi jest i to niestety w bardzo negatywnym kontekście. Dlaczego tak jest, to już inna sprawa, należałoby propagandę białoruską o to zapytać. Natomiast zupełnie nie rozumiem dlaczego ma to mieć związek z moją osobą. Dlatego, że całą swoją działalnością przez pieć lat na Białorusi nigdy nie naruszyłem prawa białoruskiego, nigdy nie naruszyłem statusu dyplomaty i nie dałem żadnych podstaw do takiego ostrego potraktowania mnie przez władze białoruskie.

d3u9o2q

Sylwia Białek: Białorusini zarzucają Panu, że Pana kontakty z opozycją były za bliskie.

Marek Bućko: To po prostu leżało w zakresie moich obowiązków. Jeżeli na przykład ambasador białoruski w Warszawie chce się spotkać z opozycją czy z kimkolwiek, to nikt nie robi mu w tym przeszkód. Nie widzę powodów dlaczego ja, skoro mam w zakresie obowiązków kontakty z opozycją, nie miałbym utrzymywać normalnych kontaktów służbowych w swojej pracy. I nie wiem dlaczego miałoby to być podstawą do jakichś zarzutów ze strony władz białoruskich wobec mnie.

Sylwia Białek: Minister Rotfeld powiedział, że ci, którzy są zamieszani w prześladowanie Związku Polaków na Białorusi, nie będą wpuszczeni do Polski i być może nie będa wpuszczeni do Unii Europejskiej. Pojawiły się opinie, że uznanie pana za persona non grata, to jest odwet za te słowa wypowiedziane przez ministra Rotfelda.

Marek Bućko: Trudno mi powiedzieć, czym kierowały się władze białoruskie w tym przypadku. Natomiast decyzja naszego ministra i resortu jest jak najbardziej słuszna, dlatego że atak na Związek Polaków na Białorusi miał charakter bardzo brutalny. Służby specjalne Białorusi nie przebierały w środkach. Na delegatów na ostatni zjazd Związku Polaków wywierano bardzo poważne naciski, grożono im wyrzuceniem z pracy, wzywano na przesłuchania, zastraszano. Wszystko w celu, aby utrzymać na fotelu prezesa pana Tadeusza Kruczkowskiego, który moim zdaniem starał się rozbić Związek Polaków, a swoją działalnością po prostu go skompomitować. To się nie udało, w tej chwili mamy demokratycznie wybrane kierownictwo Związku Polaków na Białorusi i uważam, że dalsze próby jakiegokolwiek nacisku czy ingerencji na tę niezależną polską organizację naruszałyby normy, które w naszych dwustronnych stosunkach obowiązują. Chodzi oczywiście o normy dotyczące praw mniejszości narodowych.

d3u9o2q

Sylwia Białek: Białorusini tych nowych władz nie uznają, a Pan z nimi współpracuje.

Marek Bućko: Polska uznaje demokratycznie wybrane, nowe władze Związku Polaków na Białorusi, dlatego, że obserwowaliśmy zjazd, który odbył się zgodnie z regułami demokratycznymi, nie było żadnego naruszenia procedur. A to, że ministerstwo sprawiedliwości Białorusi uważa inaczej, to już jest jego problem. Kierownictwo Związku uważa, że jest legalnie wybrane i myślę, że nie ma podstaw, aby się podawało do dymisji. Byłoby to po prostu niezrozumiałe.

Sylwia Białek: Białorusini zrobili wszystko, żeby przejąć kontrolę nad tym Związkiem, ale się nie udało?

d3u9o2q

Marek Bućko: Nie udało się i myślę, że stąd duża niechęć, że tak to określę, białoruskich władz wobec mojej osoby. Chociaż tak naprawdę, Związek sam wybrał swoje władze i ani ambasada, ani żaden pracownik ambasady nie ingerował w demokratyczny sposób wyłaniania kandydatów i w sam przebieg zjazdu. Nowa przewodnicząca - Andżelika Borys to osoba naprawdę zasługująca na duży szacunek. Przez piętnaście lat kierowała wydziałem oświaty Związku Polaków, robiła to doskonale, oświata polonijna na Białorusi to jest coś z czego i my tu w Polsce możemy być dumni.

Sylwia Białek: W sobotę telewizja białoruska wyemitowała film, w którym Pana oskarża między innymi o to, że chce Pan grodzieńszczyznę przyłączyć do Polski, a z Białorusi zrobić "drugie Kosowo".

Marek Bućko: Tego filmu jeszcze nie widziałem, z przyjemnością go sam dzisiaj obejrzę, jeśli ten film do mnie dotrze. Natomiast z relacji osób, które oglądały ten film, słyszałem, że jest to niewybredna propaganda w stylu stalinowskim, w najgorszy czarny PR jaki sobie można wyobrazić.

d3u9o2q

Sylwia Białek: Czy będzie pan próbował wjechać na Białoruś raz jeszcze?

Marek Bućko: No oczywiście, że tak. Na Białorusi zostały moje rzeczy i została moja rodzina, w związku z czym będę próbował ponownie wjechać na Białoruś. Władze w Mińsku dały mi czas do 15 czerwca na opuszczenie kraju. Więc do tego czasu chyba mogę tam jeszcze wrócić. Ale jak będzie, to nie wiem. Trudno mi powiedzieć w tej chwili.

d3u9o2q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3u9o2q
Więcej tematów