Bubel winny lżenia Żydów, ale bez kary
Były kandydat na prezydenta Leszek Bubel
jest winny przestępstwa lżenia Żydów - uznał stołeczny
sąd, ale, by "nie robić z niego męczennika", odstąpił od
wymierzenia kary, nakazując mu tylko zapłatę 2,5 tys. zł na rzecz
PCK.
28.10.2005 | aktual.: 28.10.2005 13:08
Powodem procesu był wydany w 2000 r. przez Bubla zbiór artykułów pt. "Polsko-żydowska wojna o krzyże", w którym znalazły się takie sformułowania, jak "obrzezano im mózgi", "podstępne jest żydowskie nasienie" i "pejsaty paplament".
Doniesienie złożył rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Płn. skierowała akt oskarżenia do sądu w 2001 r., zarzucając Bublowi publiczne znieważenie grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej lub wyznaniowej - za co grozi do 3 lat więzienia.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi uznał, że w publikacji przekroczono konstytucyjną wolność wypowiedzi. Takie zwroty jak 'obrzezano im mózgi' oraz 'podstępne jest żydowskie nasienie' obiektywnie znieważają cały naród żydowski - mówił w ustnym uzasadnieniu nieprawomocnego wyroku sędzia Radosław Myka. Zwrócił uwagę, iż sugestia, że brak inteligencji może być spowodowany zabiegiem rytualnym, stanowi obrazę judaizmu.
Sędzia dodał, że, choć nie było tego w akcie oskarżenia, to Bubel faktycznie popełnił też przestępstwo nawoływania do waśni narodowościowych oraz obrazy polskiego parlamentu, który nazwał "pejsatym paplamentem". Sędzia podkreślił, że podobną postawę Bubel prezentował w swych spotach w kampanii prezydenckiej.
Według sędziego, z działalności przeciw Żydom, Bubel uczynił działalność gospodarczą (wydaje on liczne, dostępne w kioskach broszurki o takich tytułach, jak np. "Jak rozpoznać Żyda" i "Prawda o żydowskich mordach rytualnych".
Sędzia podkreślił, że skazanie Bubla na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 2 tys. zł grzywny, o co wnosiła prokuratura, spowodowałoby, że Bubel "w pewnym sensie stałby się męczennikiem tej sprawy", czego sąd chce uniknąć. Dlatego za wystarczający sąd uznał tzw. środek karny - zapłatę na PCK.
Prokurator Zofia Molska, która nie była zadowolona z wyroku, zapowiedziała, że będzie sugerować swoim przełożonym apelację. Takie zachowania trzeba tępić - powiedziała dziennikarzom.
Bubla nie było na ogłoszeniu wyroku; już wcześniej zapowiedział, że nie będzie przychodził na proces. Przedtem 48-letni Bubel, który określa się sam jako "naczelny antysemita RP", podkreślał przed sądem, że inkryminowane zwroty były tylko cytatem, ale oświadczył, że podpisuje się pod nimi, bo - jego zdaniem - nikogo nie obrażają. Nie mam obsesji na tle nienawiści do Żydów; gdybym chciał ich znieważyć, użyłbym mocniejszych sformułowań - dodawał.
W październikowych wyborach prezydenckich Bubel zajął 10 miejsce na 12 kandydatów, zdobywając 19 tys. głosów - 0,13% Startował też on w wyborach prezydenckich w 1995 r.; zdobył 0,04% głosów - najmniej spośród 13 ówczesnych kandydatów.
Cieszę się, że sąd uznał fakty oczywiste, bo dotychczas sądy umarzały takie sprawy ze względu na 'znikomą szkodliwość społeczną' - powiedział prezes Stowarzyszenia "Midrasz" Konstanty Gebert. Dodał, że "troska sądu, by z Bubla nie czynić męczennika jest nieuzasadniona, bo takie rozumowanie można by zastosować do każdego innego przestępcy". Zapowiedział, że organizacje żydowskie w Polsce pozwą Bubla za jego antysemickie reklamówki wyborcze.
W 2003 r. Zoll wyrażał zaniepokojenie "zbyt częstymi" przypadkami umorzeń lub niepodejmowania przez prokuratury śledztw o rozpowszechnianie informacji, książek i broszur o treści antysemickich. Powodem wystąpienia RPO była głośna sprawa odmowy ścigania rozpowszechniania antysemickich publikacji przez księgarnię znajdującą się w jednym z warszawskich kościołów.
Stołeczna prokuratura bada obecnie, czy wznawiać śledztwo w tej sprawie. Umorzono je w 2003 r. z powodu "braku ustawowych znamion czynu zabronionego". Śledzący sprawę "Tygodnik Powszechny" przypominał wtedy, że w sprawie księgarni podejmowano bezskuteczne interwencje u proboszcza, w stołecznej kurii oraz u prymasa kard. Józefa Glempa. Prymas odpowiedział wówczas: Tym się zajmowała prokuratura, a ja nie chcę niczego narzucać w ograniczaniu słowa