Brytyjski sąd odrzucił wniosek ws. Traktatu Lizbońskiego
Sąd wyższej instancji w Londynie (High Court) oddalił sprawę wniesioną przez brytyjskiego milionera - eurosceptyka Stuarta Wheelera, uznając, iż nie ma on podstaw, by domagać się od rządu rozpisania referendum w sprawie unijnego Traktatu Lizbońskiego.
25.06.2008 | aktual.: 25.06.2008 14:13
73-letni Wheeler zaskarżył do sądu procedurę ratyfikacyjną traktatu w parlamencie, zamiast w drodze referendum, mimo że rządząca Partia Pracy w manifeście wyborczym z 2005 r. obiecała, że rozpisze plebiscyt w tej sprawie.
Według sądu obietnica z manifestu wyborczego nie daje Wheelerowi podstaw do słusznego i uzasadnionego oczekiwania, że takie referendum zostanie przeprowadzone, a "w jego wniosku nie ma niczego, co pozwalałoby podać w wątpliwość praworządność procesu ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego bez referendum".
Kwestie podniesione w tej sprawie są wprawdzie ciekawe i ważne, ale nie mogą mieć pierwszeństwa przed potrzebą pewności w prawie i dążeniem do uniknięcia niepotrzebnej zwłoki - orzekł sędzia lord Richards.
Wheeler nie uzyskał zgody na apelację. Sędziowie uznali, że jest bez szans. Mimo to zapowiedział on, że wystąpi do sądu odwoławczego (Court of Appeal) o zgodę na wniesienie odwołania.
Mam duże nadzieje na wygraną. Zwrócę się do sądu apelacyjnego o pozwolenie na wniesienie odwołania i czekam na to, co sąd postanowi - oświadczył milioner dziennikarzom po środowej rozprawie.
Zdaniem laburzystowskiego premiera Gordona Browna nie było potrzeby rozpisywania referendum, ponieważ reformujący Unię Europejską Traktat Lizboński nie ma dla Wielkiej Brytanii skutków konstytucyjnych; używa się nawet nazwy "traktat poprawkowy" (The EU Amendment Bill).
Argumentu tego nie uznaje konserwatywna opozycja, która uważa Traktat Lizboński zasadniczo za tożsamy z wcześniejszym Traktatem Konstytucyjnym UE, odrzuconym przez Francuzów i Holendrów w referendum w maju 2005 r.
Tak samo uważa Wheeler, który finansuje konserwatystów. W jego przekonaniu Traktat Lizboński po odrzuceniu go w referendum przez Irlandczyków jest martwy.
W ocenie komentatorów rozpisanie w Wielkiej Brytanii referendum ws. Traktatu Lizbońskiego najprawdopodobniej przyniosłoby taki sam wynik, jak w Irlandii 12 czerwca. Brytyjskiej tradycji politycznej obca jest instytucja referendum.
Istota sporu dotyczyła prawnego charakteru manifestu wyborczego partii politycznej, w szczególności tego, czy zawarte w nim obietnice można wyegzekwować od rządu na drodze prawnej i czy opinia publiczna ma słuszne powody, by oczekiwać od zwycięskiego ugrupowania, że wcieli swoje wyborcze obietnice w życie.
W ocenie prawnika reprezentującego Wheelera Rabindera Singha "rząd powinien dotrzymywać obietnic, ponieważ wymagają tego fundamentalne zasady dobrej administracji, fair play i czytelnych stosunków z wyborcami".
Jednak dla przedstawiającego w sądzie argumenty rządu Jonathana Sumptiona "sprawa wniesiona przez Wheelera jest sprawą z gruntu polityczną, upozorowaną na spór prawny".
Traktat przyjęty w marcu przez Izbę Gmin został zaaprobowany 18 czerwca przez Izbę Lordów, a następnego dnia podpisany przez Elżbietę II.
Premier Brown zapowiedział, że do czasu rozstrzygnięcia przez sąd sprawy wniesionej przez Wheelera wstrzyma się ze złożeniem instrumentów ratyfikacyjnych na ręce włoskiego rządu (depozytariusza unijnych traktatów), co jest ostatnim etapem ratyfikacji.
Wielka Brytania weszła do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG), poprzedniczki UE, 1 stycznia 1973 r. 5 czerwca 1975 r. Brytyjczycy opowiedzieli się w referendum za pozostaniem w EWG po tym jak ówczesny premier Harold Wilson wynegocjował lepsze warunki członkostwa. Obietnica renegocjacji i referendum zawarta była w manifeście wyborczym Partii Pracy z 1974 r.