Bronisław Komorowski: nic nie zyskamy na Afganistanie

Monika Olejnik rozmawia z Bronisławem Komorowskim, wicemarszałkiem Sejmu
(RadioZet)

Bronisław Komorowski: nic nie zyskamy na Afganistanie
Źródło zdjęć: © RadioZet

30.11.2006 | aktual.: 30.11.2006 12:57

Obraz

: Panie marszałku, czy pan wie dlaczego wysyłamy o tysiąc więcej żołnierzy do Afganistanu, dlaczego jesteśmy tacy ochoczy w tej sprawie, bardziej ochoczy niż inne państwa członkowskie NATO? : Jest to przejaw nadgorliwości polskiej, bo mieliśmy zobowiązania, które zawsze trzeba wypełniać, ale na poziomie dużo niższym mieliśmy zobowiązania. A dzisiaj mogę iść, że tak powiem, o zakład, że to nie koniec. Że to nie tylko te tysiąc stu żołnierzy na pół roku, tylko na dłużej już, w bardzo niebezpieczne miejsca, z perspektywą dalszego zwiększenia polskiego kontyngentu, bo już z kręgów rządowych płyną sygnały, że na przyszły rok już będzie przewidywane jest zwiększenia zaangażowania polskiego, wojskowego poza granicami do trzech i pół, do czterech tysięcy nawet żołnierzy. : To, co na tym zyskamy? : Według mnie nic, nic nie zyskamy. Możemy ryzykować to, że Polacy generalnie będą tracili zaufanie, jeśli chodzi o poziom naszego angażowania się, polskie angażowania w misje zewnętrzne. Jeszcze raz chciałem powiedzieć
uważam, że trzeba wypełniać wszystkie przyjęte zobowiązania. : Ale może zyskamy szacunek Ameryki. : Ale nie należy ich na swoje własne życzenie zwiększać ponad miarę, bo to jest polityczne stachanostwo, to się zawsze źle kończy. : A czy pan rozumie do kiedy, czy pan wie do kiedy nasze wojska zostają w Iraku i czy pan rozumie to, że prezydent mówi, że zostają do końca roku, a tymczasem minister obrony pisze list do prezydenta, który ukazuje się zresztą, notatkę do prezydenta, który ukazuje się w „Newsweeku” i proponuje żeby do lipca 2007 roku zostali nasi żołnierze. : No więc brak jest od dłuższego czasu jednoznacznej, jasnej takiej ostatecznej decyzji strony polskiej co do tego ilu żołnierzy, na jakich zasadach, z jakimi zadaniami, do kiedy ma zostać w Iraku. Ja chciałem zwrócić uwagę na to, że inne kraje podejmują decyzje o zupełnym wycofaniu się z misji irackiej... : No właśnie, odwrotnie. : ...i świat się nie wali w gruzy. Taka debata toczy się w tej chwili w Stanach Zjednoczonych i Polska powinna być
uczestnikiem tej debaty głównie lansując koncepcję zmiany zaangażowania militarnego w zaangażowanie czysto pokojowe, czyli szkoleniowe i gospodarcze. : A czy nie trafił pana szlag kiedy pan usłyszał o tym, że to policjanci irakijscy wystawili Milewicza na strzały? : No, pomyślałem sobie, że to jest dowód na to, jak to jednak jest państwo mało stabilne i jak tam sprzeczne, różne interesy działają. Bo też nie wiemy dlaczego wystawili, prawda, czy ze względu na chęć zarobienia pieniędzy, czy ktoś im za to zapłacił, czy też to było zaangażowanie ideowe żeby przeciwnika zniszczyć. Tego nie wiemy. To jest widać inne trochę społeczeństwo, inny kraj niż my sobie to na co dzień wyobrażamy, ale oczywiście jest przykre. No, bo nasi żołnierze, nasi także korespondenci wojenni tam jadą, aby wspomagać trochę przemiany w Iraku, no ale giną między innymi ze względu na zdradę jakiegoś funkcjonariusza tego nowego państwa irackiego. : Czy Bronisław Komorowski chce żeby Jan Rokita został szefem klubu Platformy Obywatelskiej? :
A wie pani sam nie wiem. Chciałbym najpierw wysłuchać Jana Rokity, co ma nie tylko do zaoferowania, jako potencjalny szef klubu, jaki styl pracy, jakie pomysły na lepsze funkcjonowanie klubu, ale również chciałbym jednak usłyszeć wyjaśnienia związane z jego odmiennym zachowaniem w kwestiach w drugiej turze wyborów w Krakowie, niż zaordynowała to lokalna struktura Platformy Obywatelskiej, której on jest członkiem. : Jan Rokita twierdzi, że Donald Tusk wiedział o tym, że będą popierać pana Terleckiego. : Dlatego ja specjalnie podkreśliłem to, że chodzi o odmienne zachowanie od decyzji lokalnej Platformy Obywatelskiej, powiatowej czy miejskiej i wojewódzkiej, regionalnej. : Ale lokalni działacze też mówili podobno, że będą głosować za panem Terleckim, o wszystkim wiedział Donald Tusk. : Nie, Platforma Obywatelska nikomu nie zabrania dokonywać wyboru we własnym sumieniem, bo przecież my w Krakowie nie mieliśmy własnego kandydata „platformianego”, że tak powiem, więc została zostawiona wolna ręka kto na kogo
będzie głosował. Natomiast Platforma jako całość nie udzieliła żadnemu z kontrkandydujących, kandydatowi prawicy i lewicy. : No dobrze, to chciałby pan żeby PO straciło Jana Rokitę, zapytam inaczej? : Nie, uważam, że sprawa nie jest warta takich ostrych podziałów. Natomiast ona nie powinna być chowana pod sukno. Powiedziałbym w ten sposób – prominentnych działaczy politycznych obowiązuje większa dyscyplina i nawet prezentowanie pewnej takiej większej zdolności do podporządkowania się decyzjom. No bo polityka nie jest grą indywidualną tylko zespołową. : No tak, ale nawet jak Jan Rokita poparł Terleckiego w Krakowie, to Donald Tusk mógł do niego zadzwonić i powiedzieć co myśli, jeżeli okazałoby się, że nie wiedział o tym, a nie robić aferę na całą Polskę, ale to jest może taka nowa twarz PO. : Ja się z panią zgodzę co do tego, że generalnie robienie jakiejkolwiek sprawy w okresie, kiedy się zbliża druga tura wyborcza jest wielkim ryzykiem. Tyle, że proszę pamiętać o tym, że w różnych miastach Polski... :
Znaczy, AWS bis się zrobił w PO. : Nie, nie bez przesady, bez przesady, bo wie pani, wszystkie partie polityczne miały dokładnie ten sam kłopot. : Nie, w PiS jak coś powie Jarosław Kaczyński to wszyscy tak robią i nie słyszałam żeby ktoś się przeciwstawiał. : No, ale Kazimierz Marcinkiewicz się odcinał od PiS. : Tak się odcinał, że się mu nie udało. : Aż się uciął zupełnie, prawda, ale się odcinał, odcinał się. : Ale tak dyskretnie się odcinał. : No, mniej czy bardziej, ale się odcinał, czy scyzorykiem, czy kozikiem, ale się odcinał. : No i zobaczymy co z nim będzie. : Ale na lewicy też mieli kłopot. No bo Jerzy Szmajdziński mówił w Warszawie, że nie poprze żadnego kandydata w drugiej turze wyborów, a Ryszard Kalisz mówił, ja poprę kontrkandytata Kazimierza Marcinkiewicza. : Ale pan nie będzie brał przykładu z SLD, no panie marszałku. : Nie, tylko mówię, nie biorę przykładu, tylko mówię, że wszyscy mieli kłopot, szczególnie tam, gdzie nie mieli własnego kandydata. W Krakowie Platforma nie miała własnego
kandydata. : Co zrobić z chorobą, która chyba jakoś tak w naszym kraju jest coraz większa, jak się patrzy na te zdjęcia, które znalazły się w „Dzienniku”? : No więc muszę powiedzieć, że ja jestem pełen niepokoju o to, jak się zmieniają nastroje w niektórych środowiskach, szczególnie młodych polityków. To jest hańba, to jest jakaś choroba, rak rzeczywiście, który wkracza na grunt polskiej polityki i widać, że to już nie są tylko wąskie kręgi Młodzieży Wszechpolskiej zarażone tym wirusem, ale dzisiaj także i Prawo i Sprawiedliwość, ostatecznie organizator tej imprezy w Gliwicach, neofaszystowskiej, no kandydował, jak prasa pisze, z lity PiS wyborach samorządowych. : PiS tak, tylko nikt nie chce się do niego przyznać. : A to dla mnie jest sygnał, sygnał, że środowisko pisowskie, które przejęło znaczną część i wyborców i działaczy Ligi Polskich Rodzin, powoli staje się Ligą Polskich Rodzin i Młodzieżą Wszechpolską. : Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu, który nie wie, co zrobić w sprawie Jana Rokity, był
gościem Radia ZET.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)