Broń chemiczna w Bałtyku? "Bzdura i prowokacja"
Rosyjski admirał Władimir Jegorow zaprzeczył doniesieniom, że Rosja na początku lat 90. zatopiła u brzegów Szwecji broń chemiczną i odpady radioaktywne. Zdementował tym samym informacje szwedzkiej telewizji SVT. - To całkowita bzdura i prowokacja na szczeblu międzynarodowym - oświadczył były dowódca rosyjskiej Floty Bałtyckiej.
W reportażu wyemitowanym w środę wieczorem w szwedzkiej telewizji publicznej SVT ujawniono, że Rosjanie, likwidując radziecką bazę wojskową w Lipawie w związku z odzyskaniem niepodległości przez Łotwę, zrzucili starą broń chemiczną i odpady atomowe do Bałtyku w rejonie Gotlandii.
Miały tam trafić m.in. gazy paraliżujące system nerwowy oraz pojemniki z odpadami promieniotwórczymi.
- Siły morskie, które na początku lat 90. opuszczały bazę morską w Lipawie na Łotwie, nie miały broni chemicznej, materiałów i odpadów radioaktywnych - powiedział admirał Jegorow.
Dodał, że wycofanie wojsk rosyjskich z Łotwy odbywało się pod jej kontrolą, ściśle według rosyjsko-łotewskiej umowy o wycofaniu sił floty. - Nawet przy wielkiej chęci ukrycia czegoś nie udałoby się tego zrobić - zaznaczył Jegorow.
Źródłem doniesień o działaniach Rosjan w rejonie Gotlandii jest były agent wywiadu szwedzkiego. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że władze Szwecji dowiedziały się o składowisku odpadów w pobliżu Gotlandii pod koniec lat 90., ale nie podjęły w związku z tym żadnych działań.
W czwartek premier Szwecji Fredrik Reinfeldt zażądał wyjaśnień w tej sprawie od swych socjaldemokratycznych poprzedników.