Brat zakładnika wzywa Blaira do ustąpienia
Brat uprowadzonego w Bagdadzie 62-letniego inżyniera Kennetha Bigleya jest przekonany, że premier Tony Blair powinien podać się do dymisji. W wywiadzie dla telewizji BBC Paul Bigley powiedział, że czas Blaira minął.
27.09.2004 20:30
Tony Blair jest dżentelmenem i mężem stanu, ale myślę, że jego czas minął i powinien odejść (z życia politycznego). Potrzebna jest zmiana twarzy, zmiana polityki i zmiana dialogu - ocenił.
Paul Bigley jest przekonany, że Tony Blair powinien wystosować osobisty apel o uwolnienie brytyjskiego zakładnika, tak jak to zrobił premier Irlandii, Bertie Ahern. W przeciwnym razie milczenie premiera przesądzi o egzekucji Kena Bigleya.
Osobisty apel do Blaira o "okazanie odrobiny współczucia" wystosował w ubiegłym tygodniu sam Ken Bigley na taśmie wideo, nagranej przez porywaczy i opublikowanej na stronach jednej z radykalnych organizacji muzułmańskich.
Bigley prawdopodobnie jest przetrzymywany przez grupę jordańskiego terrorysty Musaba al-Zarkawiego. Porywacze uprowadzili go 16 września wraz z dwoma Amerykanami z prywatnego domu, który wynajmowali w dzielnicy Mansur w Bagdadzie. Na obu Amerykanach wykonano już egzekucje.
Uprowadzenie brytyjskiego zakładnika poruszyło brytyjską opinię publiczną, zwłaszcza mieszkańców Liverpoolu, skąd pochodzi. W intencji uwolnienia Bigleya odprawia się nabożeństwa, w Bagdadzie rozdawane są ulotki, w zabiegi na rzecz jego uwolnienia zaangażowali się wpływowi przedstawiciele społeczności muzułmańskiej, którzy wysłali dwuosobową delegację do irackiej stolicy. Rodzina uprowadzonego wystąpiła z telewizyjnymi apelami do porywaczy o jego uwolnienie.
Według niedzielnej prasy, brytyjski MSZ sugerował rodzinie uprowadzonego, by nie wypowiadała się publicznie i zdała się na jego pośrednictwo, ale rada została odrzucona. Jak powiedział tygodnikowi "The Observer" drugi z braci Kena Bigleya, Philip, "brat nie został ścięty od razu tylko dlatego, że rodzina zabiegając o jego uwolnienie nie zdała się na brytyjski MSZ".
W ocenie niektórych komentatorów, porywacze z grupy al-Zarkawiego uznali, że propagandowo zyskają więcej utrzymując Bigleya przy życiu.
Porywacze domagają się uwolnienia kobiet więzionych w Iraku od 18 miesięcy, w tym dr Rihab Tahy, oskarżanej o to, że kierowała programem rozwoju broni biologicznej, czemu ona zaprzecza, a Amerykanie nie znaleźli na to dowodów.
Paul Bigley jest przekonany, że brat żyje i że wysłanie przez premiera Blaira faksu z apelem o darowanie mu życia zapewniłoby mu uwolnienie.
Wyraz sympatii dla rodziny Bigleyów przekazał minister finansów Gordon Brown w poniedziałkowym przemówieniu na zjeździe Partii Pracy w Brighton.
W ocenie komentatorów, Blair liczył na to, że na zjeździe uda się zepchnąć kwestie irackie na dalszy plan i skupić uwagę na polityce wewnętrznej, ale zanosi się na to, że tak się nie stanie.
Były minister spraw zagranicznych Robin Cook (1997-2001) zażądał w Brighton deklaracji, że podobna wojna już się nie powtórzy. Nie żądam, by Tony Blair stanął przed nami i oświadczył: "Pomyliłem się". Rozumiem, że nie może tego zrobić, ale powinien przyznać, że popełniono błędy, i zapewnić, że po tej lekcji nic podobnego się nie powtórzy.
Andrzej Świdlicki