Bracia sprawcami serii napadów na placówki bankowe
Co najmniej siedmiu napadów na niewielkie
placówki bankowe dokonali w ciągu kilku miesięcy dwaj bracia z
Katowic. W sumie ukradli ok. 120 tys. zł. Obaj zostali
aresztowani. Jeden z nich jest też podejrzany o zabójstwo.
24.04.2008 | aktual.: 24.04.2008 11:00
"Scenariusz skoków był zawsze podobny. Zamaskowani sprawcy, w naciągniętych na głowy kapturach, obserwowali siedzibę firmy kredytowej, czekając na odpowiedni moment. Następnie jeden z nich wchodził do środka i grożąc bronią lub jej repliką żądał od kasjera wydania pieniędzy" - powiedział w czwartek PAP rzecznik śląskiej policji, podinsp. Andrzej Gąska.
Mężczyźni działali od kwietnia do listopada ubiegłego roku, choć policja nie wyklucza, że mogą mieć na koncie więcej podobnych napadów. Te, które są już udokumentowane w śledztwie, miały miejsce w Chorzowie, Katowicach, Rudzie Śląskiej, Siemianowicach Śląskich i Wojkowicach.
Główny podejrzany w tej sprawie ma 22 lata. Za napady z bronią w ręku grozi mu 15 lat więzienia. Policjanci znaleźli przy nim pistolet gazowy oraz wierną replikę pistoletu, trudną do odróżnienia od broni palnej. Gdy terroryzował nimi pracowników napadach placówek, jego brat stał na czatach.
28-letniemu bratu mężczyzny nie postawiono jeszcze zarzutów udziału w napadach, ma je usłyszeć wkrótce. Jest on także podejrzany o zabójstwo 24-latka, do którego doszło tydzień temu w pobliżu pubu wáKatowicach Ligocie. Sprawca, który zadał swojej ofierze kilka śmiertelnych ciosów nożem, sam zgłosił się na policję.
Sprawę napadów na placówki bankowe i kredytowe prowadzili policjanci z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach we współpracy z funkcjonariuszami komend miejskich w Siemianowicach Śląskich i Katowicach.