"Boże pomóż nam"; licealiści z Wrocławia w samym sercu epidemii eboli
Uczniowie z salezjańskiego liceum we Wrocławiu byli wolontariuszami na letnim obozie dla dzieci z najbiedniejszych rodzin. Dwa dni po ich wylocie obóz zamknięto z obawy przed śmiercionośnym wirusem. Na razie uczniowie nie wykazują objawów choroby.
"Boję się trochę malarii, która tam jest" - pisała przed wyjazdem na misję do Afryki uczennica salezjańskiego liceum. Kłopot w tym, że "tam", czyli w Liberii, dokąd trafiła na początku lipca, szalała nie malaria, a śmiertelny wirus ebola.
Młodzi wrocławianie wrócili do kraju 3 sierpnia. Dwa dni później obóz, gdzie przebywali, zamknięto w związku z epidemią eboli. Jeden z uczestników zamieścił wówczas na Facebooku rozpaczliwy wpis "Boże pomóż nam".
Nikt z powracających do Polski licealistów nie został przebadany i nie ma takiej konieczności - ale zaleca się obserwację.
Jak mówił w programie "Po przecinku" w TVP Info salezjanin ks. Jerzy Babiak, organizator misji, zarówno on sam, jak i uczestnicy a także ich rodzice mieli "świadomość epidemii i zagrożeń". - Nikt nie był przymuszony - mówił.
Salezjanin podkreślił, że projekt przygotowywany był z dużym wysiłkiem przez cały rok i w trakcie rodziło się wiele pytań. - Ryzyko jest duże. Decyzje podejmowaliśmy wspólnie. Nikt nie był przymuszony. Jedna osoba się wycofała - powiedział ksiądz Babiak, który przekonywał, że gdyby przyjąć myślenie, że kraje afrykańskie to kraje wielu chorób, to nikt by tam nie pojechał.
Więcej na ten temat:
Dwuletni chłopiec "pacjentem zero" - od niego zaczęła się epidemia wirusa Ebola
Czy Trójmiasto jest gotowe na epidemię Eboli?
Eksperymentalnego leku na Ebolę wystarczy tylko dla dwóch lekarzy
Dwuletni chłopiec "pacjentem zero" - od niego zaczęła się epidemia wirusa Ebola
Czy Trójmiasto jest gotowe na epidemię Eboli?
Eksperymentalnego leku na Ebolę wystarczy tylko dla dwóch lekarzy