"Boże pomóż nam"; licealiści z Wrocławia w samym sercu epidemii eboli
Dziewięcioro licealistów z Wrocławia wróciło właśnie z Liberii, samego serca epidemii eboli, a o ich niedawnym powrocie do kraju nie wiedziały żadne służby sanitarne - informuje "Panorama" TVP2.
12.08.2014 | aktual.: 18.08.2014 13:46
Uczniowie z salezjańskiego liceum we Wrocławiu byli wolontariuszami na letnim obozie dla dzieci z najbiedniejszych rodzin. Dwa dni po ich wylocie obóz zamknięto z obawy przed śmiercionośnym wirusem. Na razie uczniowie nie wykazują objawów choroby.
"Boję się trochę malarii, która tam jest" - pisała przed wyjazdem na misję do Afryki uczennica salezjańskiego liceum. Kłopot w tym, że "tam", czyli w Liberii, dokąd trafiła na początku lipca, szalała nie malaria, a śmiertelny wirus ebola.
Młodzi wrocławianie wrócili do kraju 3 sierpnia. Dwa dni później obóz, gdzie przebywali, zamknięto w związku z epidemią eboli. Jeden z uczestników zamieścił wówczas na Facebooku rozpaczliwy wpis "Boże pomóż nam".
Nikt z powracających do Polski licealistów nie został przebadany i nie ma takiej konieczności - ale zaleca się obserwację.
Jak mówił w programie "Po przecinku" w TVP Info salezjanin ks. Jerzy Babiak, organizator misji, zarówno on sam, jak i uczestnicy a także ich rodzice mieli "świadomość epidemii i zagrożeń". - Nikt nie był przymuszony - mówił.
Salezjanin podkreślił, że projekt przygotowywany był z dużym wysiłkiem przez cały rok i w trakcie rodziło się wiele pytań. - Ryzyko jest duże. Decyzje podejmowaliśmy wspólnie. Nikt nie był przymuszony. Jedna osoba się wycofała - powiedział ksiądz Babiak, który przekonywał, że gdyby przyjąć myślenie, że kraje afrykańskie to kraje wielu chorób, to nikt by tam nie pojechał.