PolskaBorusewicz: lustracja nie może krzywdzić pokrzywdzonych

Borusewicz: lustracja nie może krzywdzić pokrzywdzonych

Musi być różnica w traktowaniu przez państwo polskie tych, którzy
walczyli z systemem, od tych, którzy z nim współpracowali i go
tworzyli - powiedział Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu i działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

02.08.2006 | aktual.: 02.08.2006 08:05

"Rzeczpospolita": Jaka ma być rola ustawy?

Bogdan Borusewicz: Ustawa lustracyjna ma pomóc ujawnić, kto był agentem. Takie powinno być główne jej założenie. Skoro prawda kryjąca się w archiwach ubeckich nie zawsze jest pełna, nie wszystkie informacje są prawdziwe, więc przygotowanie tej ustawy nie jest proste. Te archiwa nie dotyczą znakomitej większości Polaków, bo przecież tylko niektórzy brali udział w walce z systemem komunistycznym. Agenturę werbowano przeciwko walczącym. Do opozycji trafiali najbardziej aktywni i wybitni ludzie. Z mojej grupy opozycyjnej działającej pod koniec lat 70. w Gdańsku wywodzi się dwóch prezydentów: Leszek, tak wtedy mówiliśmy, Wałęsa i Lech Kaczyński. To wskazuje, jacy ludzie przychodzili i podejmowali działanie przeciwko tamtej władzy.

Dlaczego chce pan utrzymania statusu pokrzywdzonego?

- Nie można ograniczyć się, jak to zaproponował Sejm, do udzielania informacji o zasobie archiwalnym. Ja byłem figurantem sprawy "Gracze" prowadzonej przeciwko KOR. Dla przeciętnego człowieka nazwa "figurant" nic nie mówi. Czy komuś coś mówi kategoria "kontakt operacyjny", a przecież był to współpracownik SB. Takie akta i zapisy może zinterpretować tylko historyk, i to specjalista historii najnowszej, który oprócz tego wie, jak odczytywać archiwa SB. Nie wszyscy mają takie proste życiorysy, jak ja czy pan redaktor. Dlatego musi być konkretna informacja, czy ktoś był represjonowany przez system, czy był agentem systemu. Musi być różnica w traktowaniu przez państwo polskie tych, którzy walczyli z systemem, od tych, którzy z nim współpracowali i go tworzyli. Takie rozróżnienie gwarantuje właśnie status. Bez statusu nie ma jednoznacznego rozróżnienia i wskazania, kto kim był.

Jak zdefiniować agenta?

- Podstawowym elementem definicji powinna być świadoma współpraca.

Dlaczego rzecznik interesu publicznego nie jest potrzebny?

- Do tej pory mieliśmy dwa porządki lustracyjne. Ustawę lustracyjną dla osób publicznych i ustawę o IPN, która umożliwiała nadanie statusu pokrzywdzonego. Trzeba zlikwidować ten dualizm lustracyjny. Rolę rzecznika mogliby przejąć prokuratorzy pracujący przy oddziałach IPN. Druga instancja powinna znajdować się przy sądach okręgowych i działać na podstawie procedury karnej, która jest lepsza i właściwsza.

Znacznie poszerzono katalog osób lustrowanych i znając realne możliwości IPN, lustracja może zająć z 10 lat.

- Jeśli chce się w ogóle zablokować lustrację, to należy maksymalnie ją rozszerzyć. Nie, nie podejrzewam celowego działania. Ktoś jednak zatracił zdrowy rozsądek. Każdy dokładał kolejne kategorie. Tak doszliśmy do radnych dzielnic. Skoro oni są, więc czemu nie ma sołtysów? Pytałem, ale nikt nie był w stanie podać, ile osób obejmie ta ustawa. 300 tysięcy? 600 tysięcy? Przecież tak nie można pracować!

Prezes IPN Janusz Kurtyka oszacował, że rocznie IPN może załatwić 40 tysięcy, może 50 tysięcy spraw.

- W praktyce oznacza to zablokowanie realizacji ustawy lustracyjnej. W Senacie zostało niewiele czasu, ale sądzę, że w tym tygodniu ustawa wyjdzie poprawiona i lepsza.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)