Bomby spadły na wieś - nie żyje co najmniej 35 osób
Co najmniej 35 osób zginęło wskutek ataku tureckiego lotnictwa w
południowo-wschodniej Turcji, w pobliżu granicy z Irakiem. Według prokurdyjskich źródeł, ofiary nalotu to kurdyjscy wieśniacy, którzy zostali omyłkowo wzięci za bojowników PKK. Wśród nich miały być dzieci. Tymczasem armia turecka informuje, że zabito separatystów planujących ataki na cele wojskowe.
29.12.2011 | aktual.: 29.12.2011 13:45
Gubernator prowincji Sirnak, Vahdettin Ozkan, potwierdził śmierć ponad 20 osób w "incydencie", do którego doszło rano. Nie sprecyzowano, jakie były okoliczności ataku.
- Mamy 30 ciał, wszystkie są spalone. Władze wiedziały, że ci ludzie zajmowali się przemytem. Takie incydenty są nie do przyjęcia. Zostali trafieni z powietrza - powiedział z kolei burmistrz miejscowości Uludere w tej prowincji, Fehmi Yaman.
Wcześniejszy bilans lokalnych władz mówił o 23 zabitych Kurdach - mieszkańcach wsi Ortasu.
Według źródeł w tureckich siłach bezpieczeństwa, przed atakiem pojawiły się informacje o obecności w okolicy bojowników ze zdelegalizowanej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), którzy domagają się utworzenia państwa kurdyjskiego na terenach zamieszkanych przez Kurdów w Turcji, Iraku, Syrii i
Iranie. Separatyści wykorzystują bazy w północnym Iraku do ataków na tureckie cele. Od lata turecka armia zmaga się z nasileniem ofensywy prowadzonej przez bojowników PKK.
- Nie mogliśmy wiedzieć, czy ci ludzie byli członkami PKK, czy przemytnikami - powiedziało Reuterowi to źródło.
Partia Pracujących Kurdystanu jest uważana przez Turcję, USA i UE za organizację terrorystyczną. Szacuje się, że trwający od 1984 roku konflikt w tureckim Kurdystanie spowodował śmierć około 45 tys. ludzi.