Bomba z miłości w polskim samolocie
Samolot polskich linii lotniczych LOT odleciał we wtorek z opóźnieniem z lotniska w Nicei z powodu fałszywego alarmu bombowego, jaki wywołał mężczyzna, który chciał koniecznie zatrzymać przyjaciółkę, znajdującą się na pokładzie - podały władze lotniska.
12.07.2005 | aktual.: 13.07.2005 06:51
Tuż po godzinie 15.00 telefon z informacją o bombie na pokładzie samolotu, mającego lecieć do Warszawy, uruchomił na nicejskim lotnisku procedury bezpieczeństwa.
Do samolotu skierowano ekipę specjalną z psami wyszkolonymi w wykrywaniu materiałów wybuchowych.
Szybko wykryto autora alarmu. Przesłuchany przez żandarmerię, przyznał, że chciał przeszkodzić w odlocie samolotu z litewską pasażerką, w której jest zakochany.
Maszyna wystartowała w 2,5-godzinnym opóźnieniem, a zakochanemu grozi kara za groźby i utrudnianie ruchu lotniczego.
Jak poinformował rzecznik prasowy LOT-u Leszek Chorzewski, LOT będzie domagać się od mężczyzny rekompensaty kosztów, jakie musi ponieść w związku z sytuacją; chodzi m.in. o opłacenie noclegów w Warszawie pasażerom, którzy z powodu opóźnienia stracili dalsze połączenia.
Pytany o szczegóły zdarzenia powiedział, że nie zna narodowości mężczyzny; wie tylko, że ma on polsko brzmiące nazwisko kończące się na -ski. Dodał, że mężczyzna został zidentyfikowany i zatrzymany przez policję.