Bomba pod Łodzią
W bazie paliw pod Koluszkami w 24 ogromnych zbiornikach znajduje się 100 tysięcy ton paliwa. Gdyby doszło do eksplozji, z mapy zniknęłyby nie tylko Koluszki.
Tego strategicznego obiektu strzeże w dzień i w nocy 20 pracowników ochrony. 25 kamer przemysłowych śledzi 36-hektarowy teren, ogrodzony betonowym płotem. Przez okrągłą dobę czuwa w gotowości własna 19-osobowa jednostka straży pożarnej. Zbiorniki wyposażone są w specjalne zraszacze i system pochłaniania oparów.
Na liście Al-Kaidy
Mimo tych wszystkich zabezpieczeń, Ryszard Muszyński, kierownik koluszkowskiej Naftobazy nie lekceważy najdrobniejszego sygnału o zagrożeniu.
– Dotarło do mnie, że zarówno koluszkowski węzeł kolejowy, jak i nasza baza znalazły się na liście potencjalnych celów al-Kaidy – przyznaje.
Najczarniejszy scenariusz, jaki dotychczas był po wielokroć ćwiczony, zakładał jedynie pożar jednego lub kilku zbiorników.
– Wtedy zagrożenie istniałoby w promieniu kilkuset metrów wokół zakładu – mówi Ryszard Muszyński.
– Pożar to nie zamach terrorystyczny – mówi nam funkcjonariusz policji, który brał udział w kontrolach bezpieczeństwa bazy paliw. – Gdyby doszło do celowo wywołanej eksplozji wszystkich zbiorników, wybuch miałby taką siłę rażenia, że ucierpieliby nawet mieszkańcy łódzkiego Widzewa.
Żartów nie ma, jest ostra broń
Gdy niedawno ciągnik uszkodził ogrodzenie bazy, wezwano natychmiast policję.
– Mogło to być celowe działanie dla odwrócenia uwagi, żeby wyciągnąć ochroniarzy poza zakład – opowiada Ryszard Muszyński. – Na szczęście był to tylko zwykły rolnik, który kiepsko prowadził. Kiedyś strażnicy zareagowaliby pewnie inaczej... Nasi pracownicy spotykają się z przedstawicielami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy uczulają ich na nowe zagrożenia.
– Dotychczas obawialiśmy się raczej prowokacyjnych zachowań – dodaje szef ochrony Jan Świerczyński. – Obecnie, gdyby jakiś nieodpowiedzialny żartowniś próbował wejść z podejrzaną torbą, mogłoby się to źle dla niego skończyć. Wszyscy mamy na służbie broń i ostrą amunicję. Strażnicy mają licencję 1 stopnia pracowników ochrony, są regularnie szkoleni i przechodzą testy.
Czy coś się zmieniło w sposobie ochrony po pamiętnym zamachu z 11 września 2001 roku?
– Pracuję tutaj od 8 lat i ta firma zawsze słynęła z surowych zasad bezpieczeństwa i kontroli – mówi Jan Świerczyński. – Do niedawna kierowcy autocystern, których wjeżdża tu codziennie około pół setki, mieli nam za złe wszelkie restrykcje przy wpuszczaniu na teren. Teraz większość rozumie nasze działania. Każdy samochód i kierowca przechodzi dokładną kontrolę – tłumaczy szef koluszkowskiej firmy.
Naftobazę odwiedza codziennie kilka składów kolejowych. Jest z ich kontrolą kłopot, bo jak przeszukać dokładnie kilkadziesiąt cystern. Do tego potrzebne są szkolone psy, ale ich nie ma.
Czy Naftobaza to bomba pod Łodzią, która może wymknąć się spod kontroli?
– Skoro od 40 lat nie wybuchła, więc może to nie bomba, lecz niewypał – żartuje Ryszard Muszyński.
grzegorz tomczyk