Boje z zachodnim sąsiadem o krakowskie zbiory
Po zniszczeniach, jakich dokonała w Polsce armia niemiecka, po tym, jak masowo wywożono polskie dzieła sztuki, domaganie się od nas zwrotu "zrabowanych" dóbr kultury jest bezczelnością - tak reagują Polacy na niemieckie roszczenia.
04.08.2007 | aktual.: 04.08.2007 10:55
Ostatnią burzę wywołały wystąpienia niemieckiego rządu do władz Rosji i Polski o zwrot zagrabionego mienia. Muzealnicy zza zachodniej granicy gorączkowo sporządzają listy dzieł sztuki, które po II wojnie światowej trafiły do tych dwóch krajów. Według szacunków ma być ich ok. 180 tys.
Oddajcie Bibliotekę Narodową
W Krakowie mamy dwie kolekcje, o które toczymy boje z Niemcami. To Biblioteka Pruska, tzw. Berlinka, księgozbiór przechowywany w Bibliotece Jagiellońskiej. Drugim przedmiotem sporu jest część tzw. kolekcji Göringa, absolutnie unikatowy zbiór samolotów z początków awiacji, I wojny światowej i dwudziestolecia międzywojennego, znajdujący się w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Czyżynach. - Sprawa Berlinki znana jest od lat - najnowsze doniesienia prasy komentuje wicedyrektor Biblioteki Jagiellońskiej Krystyna Sanetra. - Jeśli chodzi o rewindykację zbiorów, to sprawa nie jest w gestii naszej ani Uniwersytetu Jagiellońskiego, tylko polskiego rządu. Jeżeli dostaniemy decyzję, że mamy zbiory oddać, to je oddamy. Na razie tylko je pieczołowicie przechowujemy - dodaje dyrektorka, która osobiście jest przeciwko zwracaniu czegokolwiek i przypomina zniszczoną przez Niemców polską Bibliotekę Narodową. - To nie były działania wojenne, a świadome spalenie zbiorów. Gdybyśmy chcieli się rozliczać, moglibyśmy powiedzieć "Oddajcie
nam Bibliotekę Narodową, a my wtedy z radością oddamy wam Berlinkę". Żądanie od nas zwrotu mienia jest sprzeczne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości.
Anulowane umowy
- Oficjalnie nikt się do nas nie zwracał w sprawie oddania samolotów. I nie boję się takich wystąpień - kategorycznie twierdzi Krzysztof Radwan, dyrektor Muzeum Lotnictwa. Według niego sprawa jest prosta -samoloty stanowią polską własność. Jednak przypomina, że już kilkadziesiąt lat temu strona niemiecka próbowała odzyskać samoloty. - Istniały umowy ze stroną niemiecką. Samoloty miały parami jechać na remont do Niemiec. Potem jeden miał wracać, a drugi zostać w stałym depozycie - przypomina Radwan. Umowę zakwestionowało polskie środowisko lotnicze. Zapis zmieniono. Samoloty owszem, miały być remontowane w Berlinie i tam eksponowane przez 10 lat, a potem wrócić. Nigdy też nie miało być ich za granicą więcej niż 10. Jednak gdy jeden z samolotów wrócił po remoncie, jakość remontu zakwestionowało polskie ministerstwo. Umowę rozwiązano. Samoloty od tej pory miały być odnawiane w Polsce. - Tu wyszła ciekawostka. W umowie był zapis, że samoloty są naszą własnością i ewentualne roszczenia rozstrzygane będą przed
sądem polskim - komentuje Radwan. - Gdy umowa przestała obowiązywać, Niemcy natychmiast agresywnie zaczęli się domagać zwrotu samolotów. Stało się jasne, że umowy były pretekstem.
Własność niemiecka czy światowe dziedzictwo?
Wiedząc, czym jest kolekcja Göringa, należałoby się jednak zastanowić, czy niemieckie roszczenia są zasadne. I nie chodzi już tylko oto, że samoloty zostały znalezione w 1945 wcale nie na ziemiach przyznanych nam po wojnie, a w Kuźnicy Czarnkowskiej koło Poznania. - To maszyny pochodzące z niemieckiej kolekcji lotniczej, jaka w okresie międzywojennym znajdowała się w Berlinie, a którą w 1943 r. w czasie bombardowań Berlina stamtąd wywieziono i której trzecia część trafiła do nas - mówi znawca historii lotnictwa dr Krzysztof Wielgus. - Kolekcja składa się z trzech części, w tym z unikatowej grupy 21 samolotów sprzed I wojny światowej. W Muzeum Lotnictwa znajdziemy eksponaty dokumentujące nie niemiecką, lecz uniwersalną, światową historię awiacji - maszyny polskie, niemieckie, angielskie, francuskie i rosyjskie. Ze względu na sposób ich budowy - często z listew drewnianych czy bambusowych -na cud zakrawa, że się zachowały. W kolekcji znajdują się takie maszyny, jak pionierska Antoinette z 1908 r., rosyjska
Mewa z 1913 i niemiecki Gołąb z 1911. - To najbogatsza tego typu kolekcja na świecie. Jak najbardziej zasadne jest prezentowanie samolotów z I wojny światowej na lotnisku, którego początki tej wojny sięgają - twierdzi Krzysztof Wielgus. I przewiduje, że roszczenia wobec muzeum jeszcze się nasilą, ze względu na zbliżającą się rocznicę zakończenia I wojny światowej.
Monika Frenkiel