Polska"Boję się i dlatego to robię"

"Boję się i dlatego to robię"

103 ludzi przy prędkości 200 km/h łapie się za ręce i nogi. Znajdują się 3 km nad ziemią. Mają 50 sekund na ułożenie podniebnej gwiazdy. Udało się! Rekord pobity. To największa taka formacja w tym roku w Europie. Ekipa Wirtualnej Polski była świadkiem tego wydarzenia w samym sercu wydarzeń w powietrzu i na lotnisku Kruszyn pod Włocławkiem.

"Boję się i dlatego to robię"
Źródło zdjęć: © PAP | Jarosław Szot

14.08.2010 | aktual.: 16.08.2010 12:27

Na Euro Big Way Camp 2010 zjechało 200 skoczków z całego świata. Przez pięć długich dni niemal od świtu do zmierzchu skakali z wysokości 4-5 tys. metrów, by ułożyć zamierzone figury - 100, 60 i 24-osobową.

W locie wszystko dzieje się niezmiernie szybko. Maksymalna prędkość może osiągnąć nawet 500 km/h, ale nawet przy 200 km/h jesteś w stanie zobaczyć niezbyt dużo. Skoczkowie próbowali utworzyć "setkę" kilkanaście razy.Przy 12. niemal się udało. - Każdy z was zna swoje miejsce. Patrzcie! Próbujcie odnaleźć swoje miejsce po kolorze kasku, bucie czy kombinezonie kolegi. Musicie zmniejszyć odległość między sobą o połowę, a potem jeszcze o połowę, i jeszcze. Aż złapiecie swojego partnera - analizowała nieudany skok energiczna 50-latka Kate Cooper-Jensen, która układa podniebne figury.

Na Euro Big Way Camp 2010 zjechało 200 skoczków z całego świata. Przez pięć długich dni niemal od świtu do zmierzchu skakali z wysokości 4-5 tys. metrów, by ułożyć zamierzone figury - 100, 60 i 24-osobową.

Zobaczcie to w wyobraźni

W locie wszystko dzieje się niezmiernie szybko. Maksymalna prędkość może osiągnąć nawet 500 km/h, ale nawet przy 200 km/h jesteś w stanie zobaczyć niezbyt dużo. Skoczkowie próbowali utworzyć "setkę" kilkanaście razy. Przy 12. niemal się udało. - Każdy z was zna swoje miejsce. Patrzcie! Próbujcie odnaleźć swoje miejsce po kolorze kasku, bucie czy kombinezonie kolegi. Musicie zmniejszyć odległość między sobą o połowę, a potem jeszcze o połowę, i jeszcze. Aż złapiecie swojego partnera - analizowała nieudany skok energiczna 50-latka Kate Cooper-Jensen, która układa podniebne figury. Ponad 110 osobowa grupa słucha jej w skupieniu. Oglądają film z nieudanej próby. – Musicie to sobie wizualizować. Zróbcie to kilka razy. Zobaczcie to w wyobraźni, poczujcie powietrze. Nie musicie lecieć zbyt szybko – poucza.

Jej słuchacze to nie byle kto. Każdy z nich ma na swoim koncie przynajmniej kilkaset lotów ze spadochronem. Większość to doświadczeni instruktorzy. Są żołnierze elitarnych jednostek, ale także pracownicy dużych przedsiębiorstw. Jest również stały dubler podniebnych scen z filmów z Jamsem Bondem, Bj Worth.

Wszyscy słuchają skupieniu. – Kto to jest? – pyta Kate pokazując na skoczka, który nie zdołał wpasować się w swoje miejsce. Tylko jego zabrakło do 100. – To ja. Chciałem wszystkich przeprosić – tłumaczy się spokojnym głosem mężczyzna, mówiąc, że stracił panowanie i poleciał zbyt szybko. – Co zrobisz, by następnym razem było lepiej? – pyta Kate. On odpowiada. Wie co zrobić.

Perfekcyjny skok

- Czego potrzeba, by wam się udało? – zaczepiam Kate po odprawie. - Trzeba, by każdy z uczestników skoczył perfekcyjnie - odpowiada bez zastanowienia.

Każdy skok big way’a, czyli wieloosobowej formacji, poprzedzony jest próbą „na sucho” na płycie lotniska. Uczestnicy rozstawiają się w kręgu i zlatują do środka imitując to, co będzie się działo w powietrzu. Na ziemi łatwo pokierować swoim ciałem, tak aby znalazło się w odpowiednim miejscu. W powietrzu, gdy lecisz 200-300 km/h, jest to znacznie trudniejsze.

Pięć samolotów wynosi na wysokość ponad 4000 tysięcy metrów około 110 osób. Lot trwa niemal 30 minut. Wtedy otwierają się drzwi.

Na początku skacze „jądro”. Sześcioosobowa grupa. To tam znajduje się Kate. Za nimi niemal równocześnie z samolotów skacze jeden po drugim 98 pozostałych spadochroniarzy. Wszyscy osiągają niemal taką samą prędkość, wtedy schodzą się do środka. Tak powstaje wielka gwiazda. Mają kilkadziesiąt sekund, by zapłać się za ręce i nogi.

Potem, zaczynając od tych po zewnętrznej, odwracają się nogami do środka i ponownie przyspieszają lot, ci za nimi nieco wolniej. Ci w środku trochę dłużej trzymają się za ręce. Wtedy przez chwilę w powietrzu „wisi” jakby serce. Potem i oni się puszczają i zaczynają otwierać spadochrony. Najpóźniej czasze uruchamiają ci, którzy byli na zewnątrz. Tam znajdowała się polska mistrzyni skoków Amelia Bobowska.

Swoją przygodę ze skakaniem Amelka, szczupła brunetka, dyrektorka w firmie logistycznej, mieszkająca w Poznaniu, rozpoczęła w 2003 roku od skoku w tandemie. Po miesiącu zrobiła wszystkie badania i zaczęła kurs spadochronowy. Połknęła bakcyla na dobre. W ciągu roku wykonała przeszło 300 skoków. Amelia mówi o sobie, że nie ma talentu i do wszystkiego dochodzi przez treningi. Taka metoda przynosi jednak chyba świetne efekty, bo gdy w 2009 roku bito rekord świata kobiet w wielkich formacjach (w big way’u) ona była pierwszą i jedyną reprezentantką Polski.

To nie jest sport dla biednych ludzi

Spadochroniarstwo to nie jest sport dla biednych ludzi. Cena kursu to około 4-5 tys. zł. Sprzęt porządnej klasy kosztuje ponad 20 tys. zł. Za jeden samodzielny skok trzeba zapłacić 80 złotych. W ciągu jednego dnia, dobry spadochroniarz odbywa ok.10-15 skoków. Kto chce zacząć skakać powinien mieć więc spore zasoby finansowe. Łatwiej jest instruktorom. Im za skoki często się płaci.

Na jeden skok w tandemie, czyli z „instruktorem na plecach”, trzeba wyłożyć około 600 zł. Przeszkolenie trwa 15 minut. Nie potrzeba do tego żadnych badań. Lecieć może niemal każdy. Kilkadziesiąt sekund spada się swobodnie w dół. Potem można chwilę posterować spadochronem. Widoki zapierają dech w piersiach, umysł jest jednak na tyle oszołomiony, że słabo rejestruje to, co dzieje się wokół. Instruktor zapewnia miękkie lądowanie. Wcześniej jednak, gdy trzeba, robi ten pierwszy krok w przepaść i dzięki niemu decyzja o przekroczeniu progu samolotu zapada bardzo szybko.

Strach i motywacja

Uczuć, jakie towarzyszą pierwszemu skokowi, nie da się chyba opisać. Z pewnością jest to oszołomienie. Niektórzy przeżywają mdłości. Lęk jest bodaj jedynie na początku wtedy, gdy trzeba zrobić krok w powietrze.

Amelia nie czuła strachu przed swoim pierwszym skokiem, ani wtedy gdy nie otworzył się jej główny spadochron. – Wtedy wszystko dzieje się tak, szybko, że reakcja jest natychmiastowa – opowiada.

Ali Heydz, Wenezuelczyk, który przyjechał do Polski, by wziąć udział w Euro Big Way Campie 2010, przyznał, że lubi się bać. Nie jest to jednak strach przed śmiercią. To raczej stan pobudzenia i niepewności.

Skoczków, którzy brali udział w imprezie pod Włocławkiem, motywowała chęć pobicia zeszłorocznego rekordu. Była to również jedna z kwalifikacji do wielkiego wydarzenia, jakim będzie bicie rekordu świata w big way’u. W przyszłym roku podniebni akrobaci będą chcieli ułożyć figurę z 500 osób. Ci, którzy sprawdzili się w Polsce z pewnością pojadą również tam.

- Ułożenie figury to tylko jeden z celów – powiedziała mi Kate Cooper. Jaki jest inny? – Żeby wszyscy wrócili bezpiecznie na ziemię. Na Euro Big Way Camp 2010 udało się zrealizować oba cele. Oby tak było zawsze.

Tekst: Paweł Orłowski, Wirtualna Polska
Reportaż: Aleksandra Dulian, Zdjęcia: Adrian Borowski, Montaż: Jakub Kosmowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)