Boją się szkoły - będą uczone przez internet
Język polski i matematyka w domu i bez nauczyciela - tak mają wyglądać we Wrocławiu od września 2011 roku lekcje dla chorych uczniów.
Dziś przychodzą do nich nauczyciele. Pilotażowo program ruszy po najbliższych wakacjach. W ubiegłym roku szkolnym (urzędnicy nie dysponują jeszcze danymi z bieżącego) poza szkołą nauczyciele musieli prowadzić lekcje dla 235 gimnazjalistów, 187 uczniów podstawówek i 147 szkół średnich. Najczęstszą przyczyną niechodzenia do szkoły są zaburzenia psychiczne: lęki, nerwice i fobie szkolne (184).
Urzędnicy wydziału edukacji właśnie zbierają ankiety od rodziców dzieci, które teraz korzystają z nauczania indywidualnego. Pytali w nich, czy zgodziliby się na wprowadzenie nauki języka polskiego i matematyki przez internet. - Dziecko pozostawione samo sobie, nawet z najlepszym programem do nauki, może sobie nie poradzić - obawia się Marzena Trokowicz, mama 17-letniej Justyny z I LO przy ul. Poniatowskiego. Justyna cierpi na omdlenia i dlatego od października uczy się w domu.
- No jasne, że wolałabym chodzić z innymi do szkoły, bo jak nauczyciel w domu prowadzi lekcję, to nie przez 45 minut, ale półtorej godziny. Po całym dniu mózg mi paruje - uśmiecha się. - Mogłabym robić zadania z matematyki na komputerze, ale bez nauczyciela, który wytłumaczyłby mi niejasności, nie wyobrażam sobie nauki - zastrzega dziewczyna.
Ewa Przegoń, wicedyrektor wydziału edukacji w ratuszu, uspokaja, że uczniowie korzystający z indywidualnego nauczania nie zostaną zupełnie sami. Nauczyciele polskiego i matematyki będą się u nich pojawiać, tyle że rzadziej. - Aby dostać świadectwo promujące do następnej klasy, dziecko musi zapoznać się z programem wszystkich przedmiotów, które mają jego koledzy, oprócz wuefu - przypomina Przegoń.
Urzędnicy nie kryją, że nauka przez internet oznacza oszczędności. Za godzinę lekcyjną przeprowadzoną w domu ucznia nauczyciel dostaje tyle, co w szkole. W przypadku dyplomowanego nauczyciela to ok. 30 zł brutto. Nie zawsze nauka w domu ma uzasadnienie. Niektórzy uczniowie próbują oszukać rodziców. - Jeden z moich uczniów chodził z mamą po psychologach tak długo, aż dostał opinię, że ma fobię szkolną - opowiada nauczycielka z jednego z wrocławskich gimnazjów. - Kiedy jednak dowiedział się, że nauczyciele będą przychodzili do niego do domu, wykładali lekcje i odpytywali, natychmiast okazało się, że nic mu nie dolega - wspomina.
Inni traktują nauczanie indywidualne jak prywatne, darmowe korepetycje. - Jeden z naszych uczniów z Brochowa zapytał mnie, dlaczego nauczyciele nie mogliby do niego przyjeżdżać, skoro jego osiedle jest rozkopane, więc trudno mu dotrzeć do szkoły - denerwuje się Izabela Suleja, dyrektor Gimnazjum nr 13 przy ul. Reja.