Bogusław Bagsik wraca do świata biznesu
Bogusław Bagsik, największa gwiazda polskiego biznesu początku lat dziewiećdziesiątych, ale potem też najdobitniejszy symbol ówczesnych afer gospodarczych, wraca do gry. Tym razem jako promotor pochodzącego z Gilowic pod Żywcem Tomasza Adamka, jednego z najlepszych pięściarzy świata. Twórca Art-B (od "artystów biznesu") nie ukrywa, że na boksie chce zbić spore pieniądze.
26.05.2007 | aktual.: 26.05.2007 08:46
O tym, że to właśnie Bogusław Bagsik ma być szefem nowej grupy bokserskiej skupionej wokół Tomasza Adamka, mówiło się od kilku tygodni. Współtwórca Art-B swą twarz pokazał jednak dopiero w miniony czwartek w Wiśle. Pretekstem był wspólny trening Adamka i Amerykanina Steve'a Cunninghama, który w sobotę wystąpi na gali organizowanej przez Hammer KnockOut Promotions w katowickim Spodku. Trudno oprzeć się wrażeniu, że próbuje rozpocząć swoją kampanię reklamową kosztem naszej imprezy - komentuje Piotr Werner z Hammer KnockOut Promotions.
Bagsik i jego ekipa nawet specjalnie tego nie ukrywają. To był mój pomysł. Uwaga mediów była skupiona na sobotniej walce, więc Cunningham działał jak magnes - przyznał "Bogdan", bo tak do Bagsika zwracają się członkowie grupy. Jestem przekonany, że boks zawodowy będzie w Polsce znakomitym biznesem - twierdzi Bagsik.
Grupa byłego szefa Art-B już podpisała umowę z Polskim Związkiem Bokserskim. Dzięki temu będzie mogła wyławiać młode talenty i kierować je na ringi zawodowe.
Boks zawodowy to show-biznes: wygląda na to, że Bagsik rzetelnie odrobił lekcję, zanim wszedł do tej rzeki. I raczej szybko w niej nie zatonie, bo akurat ta dyscyplina sportu tym, którzy mają pieniądze, pozwala na długie utrzymywanie się na powierzchni.
Kim on jest?
Bogusław Bagsik, 44-letni muzyk wywodzący się z Cieszyna, były radny tego miasta, to twórca słynnego „oscylatora”, czyli mechanizmu, dzięki któremu w latach 1989-1991 mógł kilkadziesiąt razy oprocentowywać w bankach tę samą wpłatę.
Uciekł z Polski, gdy zaczął mu się palić grunt pod nogami. W 1994 roku prezydent Lech Wałęsa obiecywał publicznie, że ściągnie go z Izraela do Polski "w skarpetkach". W końcu Bagsik wpadł w Szwajcarii. W 2000 roku skazano go na 9 lat więzienia, ale w poczet kary zaliczono mu już pięć lat odsiadki przed wyrokiem. Wyszedł na wolność w 2004 roku.
Budżet przedsięwzięcia wynosi około miliona dolarów. Tylko honorarium Andrzeja Gołoty pochłonie 250 tys. dol. Co najmniej 100 tys. dostanie Adamek - były mistrz WBC, najbardziej prestiżowej federacji bokserskiej na świecie. Organizatorem gali jest nowa zawodowa grupa bokserska 12round's, należąca do szwajcarskiej spółki Ceng AG. O Szwajcarach zrobiło się głośno w kwietniu tego roku, gdy za 750 tys. dol. wykupili od Dona Kinga prawa do organizacji walk Adamka. Według menedżera Gołoty, nowojorskiego biznesmena Ziggy'ego Rozalskiego, za tą transakcją stał Bogusław Bagsik. Teraz - spiritus movens katowickiej gali.
Bagsik działa szybko i rozmachem. Tuż po wykupieniu Adamka chciał przejąć wszystkich moich bokserów. Twierdzi, że zamierza organizować walki w całej Europie - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" jeden z polskich menedżerów pięściarskich, który nie chce jednak wypowiadać się pod nazwiskiem. Odmówił Bagsikowi, ale mostów nie chce za sobą palić. To konsultant firmy - upiera się rzecznik Ceng AG Krzysztof Rogala. Jaki konsultant! On tam szefuje - wali prosto z mostu Ziggy Rozalski, mieszkający na co dzień w Nowym Jorku. Z Bagsikiem negocjowaliśmy przeniesienie walki Andrzeja z konkurencyjnej gali, która odbędzie się w katowickim Spodku. Zgodziliśmy się, bo zapłacili dużo więcej.
Szwajcarska firma Ceng AG - jak wynika z informacji na jej stronie internetowej - zajmuje się usługami doradczymi i marketingiem. To holding czterech spółek. Dwie z nich - Ceng Polska i eCashing, są zarejestrowane w naszym kraju. Ale Bagsik nie przyznaje się do Szwajcarów: Od piętnastu lat nie udzielam wywiadów i zdania nie zmieniłem. Nie mam też nic wspólnego z boksem. Firma Ceng AG nie jest moim przedsięwzięciem - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu" jeszcze kilka dni temu. W czwartek pojawił się jednak w Wiśle na oficjalnym treningu Tomasza Adamka. Prosił, by nie robić mu zdjęć. Mnie tu nie ma - mówił, uśmiechając się od ucha do ucha. Chwilę później przyznał, że jest głównym organizatorem bokserskiego przedsięwzięcia w katowickim Spodku. Nie znam się na boksie, ale mam pomysł, jak wypromować tę dyscyplinę. Za poważną grupą promotorską muszą stać poważne pieniądze. W naszym przypadku tak właśnie jest - zapewnił Bagsik. Można na boksie zarobić, ale nie w Polsce
Zawodowy boks na świecie to bardzo intratny biznes. Walka pomiędzy Floydem Mayweatherem jr. a Oscarem De La Hoyą, która odbyła się 5 maja w Las Vegas, przyniosła 150 mln dol. dochodu. To rekord finansowy w tej branży. Przedtem należał on do Dona Kinga, wciąż promotora Gołoty. King zorganizował ponad 100 gal, podczas których tylko gaże pięściarzy przekraczały milion dolarów. Wpływy z rewanżowego pojedynku Mike'a Tysona z Evanderem Holyfieldem przekroczyły 120 mln dol. Pięściarze dostali odpowiednio 36 i 20 mln dol. Walka odbyła się w 1997 r. i od tej pory żaden z bokserów nie dostał takich pieniędzy. Niestety, w Polsce na boksie nikt na razie nie dorobił się fortuny. Z ponad 100 zawodowych gal, jakie się odbyły, zdecydowana większość przyniosła straty, a zyski z najbardziej udanych nie przekraczały 100 tys. zł. Wpływy ze sprzedaży praw do transmisji telewizjom czy też biletów są zbyt niskie. Wejściówki na galę w Spodku są bardzo drogie - od 150 do 1200 zł, trudno więc będzie na imprezę, nawet z Gołotą i
Adamkiem, przyciągnąć 12 tys. widzów. Bilety dadzą nie więcej niż 2 mln zł, podczas gdy koszty organizacji show pochłoną około 3 mln zł.
Dziennik Zachodni: Co pana przyciągnęło do boksu?
Bogusław Bagsik: - Nie znam się na boksie, moją specjalnością jest coś innego...
Interesy?
- No właśnie. A mam przeczucie, że boks zawodowy będzie w Polsce znakomitym biznesem.
I pan chce w tym biznesie uczestniczyć?
-Bo mam na to pomysł. Dotychczas wokół boksu zawodowego kręcili się różni ludzie. Czasem ciekawsi, czasem mniej ciekawi, toczyły się wojny podjazdowe, podbierano sobie pięściarzy. Trzeba wiele spraw wyprostować, dlatego jako jedyna grupa podpisaliśmy umowę z Polskim Związkiem Bokserskim. W zamian będziemy też promować amatorów, dawać im szansę walk, żeby zobaczyli, że profesjonalna grupa może być taką nie tylko z nazwy.
I potem ich oczywiście wykupić?
- To kolejny szczebel, ale w jakiś sposób naturalny, skoro zdecydujemy się pomagać takiemu bokserowi przez kilka lat, co wiąże się z określonymi inwestycjami. Ale uważam, że za poważną grupą muszą stać poważne pieniądze, a w przypadku naszego teamu tak właśnie jest.
Poważna jest także cena biletu na waszą galę "Perfect Boxing", która odbędzie się w katowickim Spodku 9 czerwca. Najtańszy bilet kosztuje 150 złotych.
- Dobry towar nie może być tani. Trzeba nobilitować ludzi, którzy go kupują. A cena jest złudna. Po pierwsze każdy, kto kupi wejściówkę, a potem zaloguje się na stronie internetowej banku, który jest jednym ze sponsorów imprezy, dostanie od niego 50 złotych. A więc już się robi 100. Na wszystkich kibiców czekać będzie pamiątkowa koszulka, powiedzmy, że jej koszt to 10 złotych, zostaje więc 90. Do tego catering, nie tylko dla VIP-ów, jak to robią inni, ale dla wszystkich. Trzy posiłki z napojami plus piwo przed koncertem Perfectu, powiedzmy, że to wszystko jest warte 20. Już mamy 70. Wejściówka na występy tego zespołu kosztuje zwykle 35 złotych. To ile zostaje z tego wspomnianego biletu? 35 złotych. I kibic dostanie dziesięć czy jedenaście znakomitych walk, w tym Tomasza Adamka i Andrzeja Gołoty. A ile kosztuje najtańszy bilet na dzisiejszą galę z udziałem "Diablo"? Też 35. Tylko, że picie, jedzenie i pamiątki trzeba sobie dokupić samemu, więc realny koszt jest znacznie wyższy. Ekonomia nie kłamie.
Za chwilę wyjdzie, że pan do tego interesu dokłada.
- Dopiero wchodzimy na rynek, więc trzeba się liczyć z pewnymi kosztami. Inwestujemy w swoją markę, chcemy, żeby kibic kojarzył naszą markę z wielkimi wydarzeniami, które dostarczą mu wielkich wrażeń.
Pojawiły się jednak informacje, że zakłada pan z góry bezpłatną dystrybucję znacznej części biletów.
- To nieprawda. Zainteresowanie wejściówkami jest olbrzymie, już mamy zapewnione obłożenie widowni na poziomie 75%. W wolnej sprzedaży będzie więc tylko około 20 procent wejściówek.
Gala za dwa tygodnie, tymczasem plakatów nie widać, nawet na Spodku nie ma baneru.
- Wynika to z tego, o czym mówiłem na wstępie, czyli wprowadzenia pewnego kodeksu postępowania. Z kampanią reklamową czekamy do poniedziałku, bo w sobotę galę robi nasza konkurencja. Nawet ze sprzedażą biletów zwlekaliśmy do ostatniej chwili, także z tego samego powodu.
Dotychczas, oprócz sprawy ART-B, był pan raczej kojarzony z muzyką. Czy boks nie leży daleko od tamtych zainteresowań?
- Muzyka jest nadal dla mnie najważniejsza. Ale boks ma z nią wbrew pozorom wiele wspólnego: też jest częścią wielkiego show-biznesu.
Dziennik Zachodni Rafał Musioł, Witold Pustułka