Błogosławione marnowanie
Jak wygląda polska rzeczywistość liturgiczna? W wywiadzie-rzece wydanej przez Wydawnictwo Znak odpowiada na to pytanie dominikanin o. Tomasz Kwiecień. W najnowszym "Tygodniku Powszechnym" zamieszczono wywiad z o. Kwietniem i omówienie książki.
04.06.2003 | aktual.: 06.06.2003 12:28
Według o. Kwietnia, autora książki "Błogosławione marnowanie", "Polska była krajem, w którym reformę liturgiczną przyjęto najlepiej i gdzie została ona najlepiej wprowadzona". Nie znaczy to jednak, że jest idealnie: "Mamy najczęściej doczynienia nie z liturgią, która jest heretycka, heterodoksyjna, tylko z liturgią, która jest byle jak odprawiana, bez pietyzmu, bez miłości. Podstawowym problemem codziennym Kościoła polskiego jest bylejakość" - stwierdza o. Kwiecień.
Najwięcej problemów pojawia się wtedy, gdy zaczyna dominować myślenie, jak liturgię uczynić przyjemniejszą i ciekawszą. O. Kwiecień nazywa takie praktyki "księżowską kokieterią": "To takie myślenie, że coś musi być zmienione i zaimprowizowane, bo jak będzie zgodne z rytuałem, to na pewno i sztywno i źle" - tłumaczy, przytaczając jednocześnie kuriozalne przykłady kapłańskich improwizacji, by przywołać formuły "zastępcze" dla wezwania "Oto Baranek Boży": "Oto Baranek, który wjechał na osiołku do Jerozolimy" czy "Oto największa miłość Jana Pawła II".
Liturgia w komentarzu o. Kwietnia słowo po słowie, gest po geście, ryt po rycie otrzymuje teologiczna wartość i znaczenie. O tym wszystkim o. Kwiecień mówi językiem barwnym, momentami zaskakującym. Nie boi się kolokwializmów i ryzykownych porównań. Przytacza na przykład opis przekazywania znaku pokoju: Z jednej strony mamy tzw. kiwaczaka, kiedy ludzie trykają się, albo ukłon do torebki, albo bieganie niespokojnym wzrokiem do ołtarza bocznego lub na filar, byle nie spotkać się wzrokiem z drugim człowiekiem, z drugiej strony - ogólną, radosną obłapiankę".
Po przeczytaniu książki siłą rzeczy nasuwa się przekonanie o przepaści między liturgiczną świadomością wiernych i celebransa. Czasami wydaje się, że jest to przepaść niemożliwa do pokonania. "Zresztą najpierw trzeba by pokonać przepaść między liturgiczną świadomością o. Tomasza a świadomością tzw. przeciętnego księdza" - konkluduje autor artykułu.