Błędy w oświadczeniach majątkowych posłów - kara tylko dla niektórych
Błędy w oświadczeniach majątkowych mogą zaprowadzić przed sąd. Ale nie prominentnych polityków - zauważa dziennik "Rzeczpospolita".
26.04.2012 | aktual.: 26.04.2012 12:12
Centralne Biuro Antykorupcyjne przebadało oświadczenia majątkowe 232 osób za lata 2005 – 2010. W 73 przypadkach złożyło zawiadomienia do prokuratur o możliwości popełnienia przestępstwa. Okazuje się jednak, że zarzuty usłyszeli tylko nieliczni, i to tylko urzędnicy niższego szczebla. Politycy wyższej rangi nie ponieśli żadnych konsekwencji.
Przykładów nie trzeba długo szukać. Ostatnio prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie oświadczeń majątkowych byłego ministra sportu i turystyki Mirosława Drzewieckiego z lat 2007 – 2010. Prokuratura stwierdziła, że w działaniu byłego posła brak znamion przestępstwa. "Rzeczpospolita" przypomina także sprawę Janusza Palikota, który uniknął kary, mimo iż z analizy jego oświadczeń wynikało, że nie uwzględnił on wszystkich posiadanych dóbr. Śledztwo umorzono ze względu na „brak znamion czynu zabronionego".
Na wyrozumiałość sądów nie mogą jednak liczyć samorządowcy. "Rzeczpospolita" przypomina sprawę burmistrza Piaseczna, który w 2007 roku został skazany na na dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Burmistrz napisał w oświadczeniu, że nie prowadzi działalności gospodarczej. Tymczasem opozycyjni radni wykryli, że był prezesem stowarzyszenia, które prowadziło miejscowy klub sportowy, wynajmowało autokary i zajmowało się gastronomią. Nie pomogły tłumaczenia, że funkcję pełnił społecznie.
Znawca problemu korupcji prof. Antoni Kamiński z PAN i Colegium Civitas przyznaje, że takie uzasadnienia są po prostu śmieszne i dowodzą, że instytucja oświadczeń majątkowych działa bardzo selektywnie. - Osoby z pierwszych stron gazet pozostają bezkarne, podczas gdy samorządowcy za to samo są skazywani - komentował w "Rzeczpospolitej".