Biżuteria ze zmarłych
O nowej usłudze pogrzebowej w Polsce
polegającej na przerobie ciała zmarłego w diament - pisze "Metro".
13.09.2006 | aktual.: 13.09.2006 07:47
Na Zachodzie breloczki i pierścionki z takimi kamieniami robią furorę. Są ludzie, którym nie wystarcza stojąca w domu urna z prochami ukochanej osoby. Potrzebują pamiątki, którą mogą nosić przy sobie. A jeśli może być ozdobą - jeszcze lepiej. Na świecie oszałamiającą karierę robi więc przetwarzanie prochów zmarłych w diamenty. U nas nowatorską usługę oferuje od niedawna zakład pogrzebowy Klepsydra w Łodzi. Telefony się urywają. Właśnie podpisujemy pierwszą w naszym kraju umowę na "diament pamięci" - opowiada Julita Dawidowicz z Klepsydry.
Rodzina zmarłego może sobie zażyczyć diamentu w dowolnym kolorze: różowym, żółtym, niebieskim. Do wyboru jest też kilkadziesiąt kształtów. Wielkość kamieni waha się od ćwierć do ponad jednego karata. Nowatorską usługę pogrzebową podpatrzyła na zagranicznych targach funeralnych i od razu wiedziała, że to jest to. Z namówieniem szefa nie miała problemów.
W innych krajach taka forma uczczenia pamięci robi zawrotną karierę. W Stanach decyduje się na to 5% wszystkich rodzin, które wybierają kremację swoich zmarłych bliskich - opowiada Tomasz Salski, szef Klepsydry.
Jak powstaje diament? Po skremowaniu prochy razem z dokumentami zmarłego wysyłamy do amerykańskiej firmy Life Gem. Oni wydzielają z prochów węgiel i w specjalnej prasie przekształcają go w grafit, a potem w diament. Ten trafia później do Antwerpii, gdzie jest poddany szlifowaniu i oprawie - tłumaczy Dawidowicz.
Cały proces trwa kilka miesięcy, a rodzina może wszystko obserwować w Internecie. Przy składaniu zamówienia dostaje chroniony adres internetowy z loginem i hasłem, aby nikt inny nie mógł podglądać, co dzieje się z prochami bliskiej osoby. Koszt usługi? W zależności od wielkości diamentu, rodzaju szlifu i oprawy od 4 tys. nawet do 20 tys. euro.
Wojciech Krawczyk z Polskiego Stowarzyszenia Kremacyjnego uspokaja, że nowa usługa pogrzebowa nie jest profanacją zwłok. Diament powstaje tylko z części prochów, reszta trafia do urny i zostaje pochowana, a polskie prawo nie zabrania dzielenia prochów - tłumaczy.
Osobiście odradzałbym taką ekstrawagancję, bo sprawa jest kosztowna i katolik powinien zachować większą skromność. Ale jeśli ktoś się uprze i ma za dużo pieniędzy, to nie będzie to nic strasznego - tłumaczy ks. dr Dariusz Kowalczyk, Prowincjał Zakonu Jezuitów. (PAP)
Więcej: Metro - Biżuteria ze zmarłych