Biuro zakładu pogrzebowego w bloku
Mieszkańcy bloku w Brzesku nie chcą, by w
budynku, w którym mieszkają była siedziba zakładu pogrzebowego.
Wcześniej zgodzili się, by właściciel zakładu Kazimierz Wojtal
ulokował tam swój interes. Twierdzą jednak, że wprowadzono ich w
błąd. Spodziewali się otwarcia lokalu użytkowo-handlowego.
Przecierali oczy ze zdumienia, kiedy zobaczyli wnoszone do piwnicy
trumny - informuje "Gazeta Krakowska".
10.05.2006 | aktual.: 10.05.2006 01:19
Mieszkańcy protestują, a przedsiębiorca ma zamiar wystąpić przeciwko nim na drogę sądową. Twierdzi, że wyłożył już na planowaną działalność dużo pieniędzy.
Skierowałem do mieszkańców pismo, w którym prosiłem ich o zgodę na otwarcie lokalu użytkowego, usługowo-handlowego w części piwnicy. Zgodzili się. Zgodę uzależnili jednak od tego, że lokal będzie posiadał osobne wejście i nie będzie w nim prowadzona działalność gastronomiczna i rozrywkowa - opowiada Wojtal.
Przedsiębiorca twierdzi, że początkowo miał zamiar wynająć swoją część piwnicy pod działalność gospodarczą. Kiedy puścił w obieg wiadomość zaczęli się do niego zgłaszać właściciele zakładów pogrzebowych. Oferowali za lokal spore pieniądze. Wtedy Wojtal zaczął się zastanawiać, dlaczego sam nie miałby rozpocząć tego typu działalności.
W informacji skierowanej do mieszkańców napisał, że w piwnicy zamierza uruchomić biuro. Zapomniał dodać, że zakładu pogrzebowego.
Faktycznie są tu trumny, ale to tylko ekspozycja zakładu ulokowanego w innej części miasta. Takie biura w domach znajdują się np. w Nowej Hucie czy Skawinie i nikomu to nie przeszkadza - mówi Wojtal. Handel trumnami jest taki sam jak handel preclami - dodaje.
Rozmówca "Gazety Krakowskiej" zapowiada, że przeciwko wspólnocie mieszkaniowej, która zmieniła zdanie, narażając go na spore wydatki skieruje sprawę do sądu.