Biura rzeczy gnijących
Magazyny Biur Rzeczy Znalezionych pękają w szwach. Werdykt Trybunału Konstytucyjnego sprawił, że nieodebranych przedmiotów nie można dać potrzebującym ani nawet zniszczyć - informuje "Życie Warszawy".
18.03.2006 | aktual.: 18.03.2006 08:24
Rzeczy, po które nikt się nie zgłosił, gniją w magazynach, gdyż w marcu 2004 roku uchylono przepisy, które pozwalały zniszczyć lub spieniężyć przedmioty, które przeleżały w biurze dwa lata. Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z konstytucją przepis stosowanego dotąd dekretu o likwidacji niepodjętych depozytów i rzeczy nieodebranych oraz wydane na jego podstawie rozporządzenie o orzekaniu przejścia tych rzeczy na Skarb Państwa.
Wniosek do TK złożył w 2003 roku Rzecznik Praw Obywatelskich, głównie z myślą o depozytach w sądach i prokuraturach. Rykoszetem uderzył jednak w biura. "Własność należy do konstytucyjnie chronionych, fundamentalnych praw jednostki, które mogą być ograniczane jedynie w drodze ustawowej" - uznał w swoim wyroku TK. W rezultacie nieodebrane rzeczy muszą pozostać w magazynach do czasu uchwalenia nowej ustawy. - Brak uregulowań sprawia, że teraz nie wiadomo, w jaki sposób te przedmioty likwidować - narzeka Anna Gabryś z Biura Rzeczy Znalezionych w Sosnowcu.
- Trzymam parę rowerów. Po diabła mają się tu marnować, zamiast trafić do potrzebujących dzieciaków? - głowi się Zenon Chwiałkowski z BRZ w Zielonej Górze.
- Ubrania można by oddawać pomocy społecznej, - mówi Stanisław Blukacz, naczelnik Wydziału Spraw Komunalnych w urzędzie m.st. Warszawy. - Szukamy drogi wyjścia z patowej sytuacji, żeby nie zgniło dziewięć tys. przedmiotów. Prowadzimy korespondencję z izbą skarbową, którą prosimy o wyrażenie zgody na nieodpłatne przekazanie tych rzeczy. Ale sprawa się ślimaczy - mówi mec. Urszula Kulisiewicz z urzędu m.st. Warszawy. (PAP)