PolskaBitwa na leki za jeden grosz

Bitwa na leki za jeden grosz

Tomasz Wiśniewski z Pabianic długo przecierał ze zdziwienia oczy. Zastrzyki Clexane, które przez kilka miesięcy przepisywał mu lekarz naczyniowiec, kupowane za ponad 30 złotych za opakowanie, kosztują teraz zaledwie... grosz! To efekt wojny pomiędzy aptekami. Stroną atakującą jest sieć aptek z Litwy, bronią się rodzime placówki. W tej grze zwycięzcą jest na razie pacjent.

Bitwa na leki za jeden grosz

07.12.2004 | aktual.: 07.12.2004 10:23

– Rzeczywiście, można się zdenerwować, jeśli kupowało się wcześniej po starej cenie – mówi Beata Strumiłło, właścicielka prywatnej apteki „Calcium” w Pabianicach.

– Od dwóch miesięcy taką mamy cenę na wiele specyfików sprzedawanych na receptę. To nasza odpowiedź na nadzwyczajną promocję, zastosowaną przez litewskie Euro-Apteki. Tam też są leki za jeden grosz albo przynajmniej dużo tańsze niż gdzie indziej. Na przykład Arthryl na wzmocnienie kości kosztuje w Euro-Aptece 79 złotych, a normalnie 98 złotych. Dużo tańsze są tam również środki antykoncepcyjne.

Beata Strumiłło, by lansować leki za grosik, wykupiła w gazecie reklamę za kilkaset złotych. Właścicielka kusi też czekoladą, jeśli klient kupi leki za ponad 50 złotych. Na reklamie jest także kuponik, upoważniający do udziału w losowaniu. Nagrodą jest pudełko witamin.

W województwie łódzkim są już cztery placówki litewskiej sieci Euro-Apteka, która opanowała na Litwie większość rynku farmaceutyków. Aby sprostać konkurencji, Okręgowa Izba Aptekarska w Łodzi powołała kilka dni temu Komisję Obrony i Konsolidacji Aptek.

– Właśnie otrzymałam telefonogram w tej sprawie z Izby Aptekarskiej. Praktyki stosowane przez sieciowe apteki uważam za skandaliczne. To może mieć w rezultacie krótkie nogi, ale obecnie w zupełności wystarczy, żeby nas wykończyć – powiedziała „Dziennikowi” Bożenna Kraj, współwłaścicielka apteki „Osiedlowa” w Pabianicach.

Bożenna Kraj próbuje walczyć z konkurencją, mierząc darmo ciśnienie i cierpliwie udzielając porad, ale – jak przyznaje – niektórzy pacjenci przychodzą do niej po radę, lecz leki kupują tam, gdzie najtaniej.

– Zaapelowaliśmy do koleżanek i kolegów, aby do 10 grudnia zgłaszali się w celu zorganizowania obrony przed „siecią”, bo inaczej nasze placówki zbankrutują. Odzew jest ogromny – mówi Anna Rybowska, przewodnicząca komisji obrony i konsolidacji aptek.

Szefowie litewskiej sieci Euro-Apteka śpią jednak spokojnie.

– Działamy zgodnie z prawem. Różnice pomiędzy ceną leku refundowanego a promocyjną za grosik wyrównuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Wiadomo, jak ludziom ciężko jest związać koniec z końcem – tłumaczy Jarosław Mróz, rozwijający w Polsce sieć Euro-Apteka.

Anna Rybowska z Okręgowej Izby Aptekarskiej w Łodzi odpowiada na to, że budżet nie jest z gumy, więc jeśli na jedne leki dodadzą, to poobcinają gdzie indziej, a koszta tej operacji i tak odczują pacjenci.

Wiele aptek nie czeka na rozwój wydarzeń i stosuje wobec klientów różne zachęty.

– Nasza apteka bierze udział w akcji Polskiej Grupy Farmaceutycznej „Dbam o zdrowie”. Za każdy zakup powyżej 39 złotych nasi pacjenci otrzymują kupony, które zbierają. Dla wytrwałych są upominki, pasta do zębów albo kosmetyki – mówi Aleksandra Paluch, zastępca kierownika apteki PGF-Cefarm w Aleksandrowie.

Kuszą też karty stałego pacjenta, uprawniające do rabatów. Najskuteczniejszym atutem jest jednak cena.

– U mnie aż czarno od ludzi. Niektóre leki mam tańsze o dziesięć, piętnaście procent – mówi Grzegorz Hordziejewicz z apteki na łódzkim Teofilowie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)