Bimber rządzi zimą
Święta, sylwester, a teraz atak mrozu. Dla bimbrowników z Podlasia to najlepsze tygodnie w roku - czytamy w "Rzeczpospolitej". – Puszcza, warunki sprzyjają pędzeniu samogonki. Grzechem byłoby nie skorzystać. Zimno, więc trzeba się ogrzać – tłumaczy proboszcz.
07.01.2009 | aktual.: 07.01.2009 08:54
Czarna Białostocka wygląda na miasto uśpione. Do niespełna dziesięciotysięcznego miasteczka 20 km na północ od Białegostoku gości przyciąga tylko sława zagłębia bimbrowniczego. – Ludzie chwalą sobie bimber naszych gospodarzy – przyznaje burmistrz Tadeusz Matejko.
Z policyjnych statystyk wynika, że każdego roku na Podlasiu zatrzymuje się kilkudziesięciu bimbrowników. W ostatnich pięciu latach na terenie województwa odnotowano 150 przypadków nielegalnego wyrobu alkoholu, głównie w Puszczy Knyszyńskiej, w okolicach Czarnej Białostockiej i Gródka. Policjanci przyznają, że to wierzchołek góry lodowej.
– Tradycje sięgają czasów carskich, receptura przekazywana jest w rodzinach z pokolenia na pokolenie – mówi Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Nie ukrywa, że zwalczanie bimbrownictwa nie należy do najłatwiejszych zadań. Dlaczego? – Hermetyczność środowiska producentów, produkcja odbywa się na obszarach niedostępnych. W dodatku zdarza się, że uczestniczą w tym całe leśne osady bądź rodziny – tłumaczy.
Proboszcz jednej z parafii w okolicach Czarnej Białostockiej: a co ludzie winni, że tu puszcza dookoła, warunki sprzyjające pędzeniu samogonki. Grzechem byłoby nie skorzystać. Zimno, więc trzeba się ogrzać, dłużej świętować, to i dużo samogonki potrzeba.
Za nielegalną produkcję alkoholu grożą dwa lata więzienia. Ale Rysiek nie boi się wpadki: – Wszyscy się znamy. Jeden bimber pędzi, drugi żonę zdradza, jeszcze inny kradnie drzewo. Jeden wsypie, wszyscy polecą.