Bilety PKP mogą zdrożeć po Nowym Roku
Od przyszłego roku ceny biletów kolejowych mogą skoczyć w górę nawet o 10%. Wszystko przez to, że spółki kolejowe spierają się o wysokość cen wynajmu lokomotyw. Jeśli te ceny wzrosną, to kolej - odbijając sobie straty - zajrzy do kieszeni podróżnych - informuje "Dziennik".
04.12.2007 | aktual.: 04.12.2007 06:35
PKP Cargo chce znacznie podnieść ceny za wynajem swoich lokomotyw dla dwóch pozostałych spółek - PKP Przewozy Regionalne i PKP Intercity. To oznacza, że przewoźnicy będą musieli wysupłać z budżetu więcej pieniędzy. Przewozy Regionalne - 200 mln zł, a Intercity 50 mln. Te dodatkowe pieniądze ściągną prawdopodobnie z podróżnych.
Na razie negocjujemy, nie możemy zdradzać szczegółów rozmów. Zapewniam, że nie mamy planów podwyżek cen biletów od przyszłego roku - próbuje uspokajać Łukasz Kurpiewski, rzecznik prasowy PKP Przewozy Regionalne. Podobne deklaracje składa PKP Intercity, jednak eksperci nie mają wątpliwości. Ich zdaniem spór odbije się na kieszeni podróżnych.
Boję się, że ciężko będzie uniknąć podwyżek. Obie spółki zostały postawione pod ścianą. Gdzieś pieniądze będą musiały znaleźć - tłumaczy "Dziennikowi" Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Jednak podwyżki cen biletów mogą spowodować ucieczkę pasażerów do konkurencyjnych przewoźników autobusowych - ostrzega gazeta.
Łodzianin Paweł Kozłowski codziennie koleją dojeżdża do pracy w Warszawie. Za miesięczny bilet płaci już blisko 350 zł. Z czarnego scenariusza wychodzi, że po Nowym Roku za tą samą podróż zapłaci ok. 390 zł. Już teraz codziennie wargi przygryzam ze złości, bo płacę słone pieniądze, a pociąg wlecze się godzinami - mówi rozżalony mężczyzna. Zastanawiam się, czy do pracy nie jeździć autobusem, jak kolej zafunduje podwyżki, to na pewno zrezygnuję z jej usług - awizuje ze złością.
Utraty klientów najbardziej obawiają się kolejarze. Bronią się więc przed ewentualnymi podwyżkami rękami i nogami. Byliśmy na spotkaniu w Warszawie. Omawialiśmy różne warianty, ale o podwyżkach cen biletów nie chcieliśmy rozmawiać - zapewnia Krzysztof Ziółkowski, dyrektor handlowy w Łódzkim Zakładzie Przewozów Regionalnych.
Według Adriana Furgalskiego pat w negocjacjach może oznaczać dla przewozów regionalnych przysłowiowy gwóźdź do trumny. Nie mogą podnieść cen, bo stracą podróżnych. Z kolei, gdy zaczną jeździć ze stratą, to wtedy program oddłużenia kolei może runąć w gruzach, bo spółka, która ma zostać oddłużona, nie może przynosić deficytu - wyjaśnia "Dziennikowi" ekspert. (PAP)