Bigosowa znów na wizji
Prezes TVP za bardzo wziął sobie do serca refleksję inżyniera Mamonia, że Polacy lubią tylko to, co znają. Przykład odgrzewanego programu, w którym góralka Bigosowa pytluje o polityce, zadaje kłam złotej myśli Mamonia.
29.03.2005 | aktual.: 29.03.2005 16:16
Bigosowa jak ulizany kot
Góralka słynęła z ostrego języka, często niecenzuralnego, pewności siebie, elokwencji i dość swobodnego stosunku do osób z pierwszych stron gazet. Była zwykłym zjadaczem chleba, który na swój chłopski rozum pojmuje i postrzega skomplikowane salony polityczne. W zetknięciu z politykami była mieszanką wybuchową. Kontrowersyjną, ale ciekawą. Jednak w dzisiejszej Zofii Bigosowej niewiele zostało z tej dawnej.
Być może uznała, że w kategorii pastwienia się nad politykami ma zbyt wielu konkurentów. I stworzyła program (autorem „Bigosowej i szwagrów” jest Maciej Pawlicki)
przypominający ugrzecznione „Wybacz mi”. Nie tylko schowała pazurki, ale stała się uprzedzająco miła. Gaździna i ci goście, których lubi, jedzą sobie z ręki. Nawet przedstawianie zarzutów zmienia się w pełną współczucia i zrozumienia pogawędkę.
– To macie proces o fałszowanie podpisów na listach wyborczych. Tyle świadków trzeba przesłuchać, nie szkoda czasu? A ile na to pieniędzy pójdzie! – dopytuje się Renaty Beger. – A czy to ja chciałam tego procesu? Szkoda pieniędzy, bo to z kieszeni podatników. Ale to przecież wina prokuratury, bo to ona wzywa tylu świadków – odpowiada posłanka.
I co dalej? Nic. Spokojna rozmowa na temat urody Renaty Beger i o podstawowym wykształceniu obu pań. Żadnych kompleksów, bo jak zgodnie dochodzą do wniosku, człowiek inteligentny nie musi być wykształcony. Z rozmowy nie dowiadujemy się niczego nowego. Chyba że za novum uznamy stępienie dowcipu prowadzącej.
O tym, że coś jest nie tak, można było się przekonać już podczas pierwszego odcinka. Zainaugurował go Donald Tusk. Uprzejmościom nie było końca. Pocieszano się tym, że gaździna nie chce się narażać partyjnemu koledze prezesa Dworaka czy że ma swoje interesy w Tatrzańskim Parku Narodowym. Rozpacz przyszła przy programie z Renatą Beger i nie opuściła telewidzów podczas odcinka z opowiadającym o polityce aktorem Gustawem Holoubkiem. Sama prowadząca tłumaczy, że jej rozmowy kastruje montażysta. Z półgodzinnej wymiany zdań zostaje siedem minut. Najwyraźniej nie najciekawszych.
Kto ją wpuścił na wizję?
Ale ten program to nie tylko banalny show. Problem z Bigosową jest głębszy niż nudne i płaskie dysputy. Bigosowa wprowadza bowiem, wartościując go jednocześnie, podział na dobrą, uczciwą wieś i głupie, nieuczciwe miasto. Gaździna niczym ludowy mędrzec grozi politykom palcem. Tylko nie bardzo wiadomo, kto dał jej do tego prawo, bo znajomość polityki jest u niej tak samo niska jak wykształcenie. W rozmowie z Tuskiem wytyka mu, że jest zbyt miękki i słaby.
Domaga się – niczym Lepper w spódnicy – rozliczenia Balcerowicza, bo „już dwa razy z Polaków nędzarzy zrobił”. I chociaż nie wypowiada tego dosłownie, w tle słychać pomruk: lud przyjdzie i pogoni darmozjadów. Głos góralki to głos osób zrażonych do polityki, nawołujących, by prości ludzie wzięli władzę w swoje ręce. Osób rozmawiających o polityce na poziomie ulicznych wieców.
– Bigosowa jest ucieleśnieniem starego mitu. Mitu ludowej prostoty i możliwości chodzenia na skróty. Oto pojawia się przedstawicielka ludu, która autorytatywnie stwierdza, że prawdziwe źródło mądrości bije na prowincji. Wprowadzanie takiego podziału na harującą i biedną wieś oraz pełne cwaniaków, bogate miasto. To jest bardzo niebezpieczne. Tym bardziej że przecież Bigosowa ma program polityczny, i to w roku wyborczym – uważa prof. Wiesław Godzic, medioznawca.
Na polityków patrzy z wyższością osoby, która wie lepiej. Nie ukrywa swoich sympatii politycznych. I robi to w rzekomo apolitycznej telewizji publicznej. W rozmowie z Tuskiem atakuje głupio i niesmacznie: – Czy to prawda, że PO nieraz głosuje razem z SLD, czyli z czerwonymi? – Czasem tak trzeba – tłumaczy polityk, a w odpowiedzi słyszy: – Żeby mi to było ostatni raz!
Bigosowa ma bystry umysł, ale to, co prezentuje na wizji, jest zaprzeczeniem intelektualizmu i finezji. Program uczy ograniczonego myślenia, popadania w niebezpieczne, bo uproszczone schematy. – Bigosowa już nie wierzy, że można coś zmienić, już nie walczy. Przeszła do etapu szukania winnych. Być może, jest to związane z jej wiekiem? – zastanawia się prof. Wiesław Godzic i dodaje: – Wolałem ją w pierwszej odsłonie, bo była bardziej interesująca. Teraz jest przede wszystkim niebezpieczna. Cóż, głupota zawsze była groźna.
Aleksandra Zborowska