Bigley u innych terrorystów
Przetrzymywany w Iraku brytyjski
zakładnik Kenneth Bigley mógł zostać przekazany przez porywaczy
innemu zbrojnemu ugrupowaniu - powiedział telewizji Sky News jego brat Paul.
04.10.2004 | aktual.: 04.10.2004 11:51
Bigley, 62-letni inżynier, został uprowadzony 16 września z domu w Bagdadzie wraz z dwoma Amerykanami. Wszyscy trzej byli zatrudnieni w firmie budowlanej z centralą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Obu Amerykanów już zamordowano, odcinając im głowy. Porwania i zabójstw dokonało ugrupowanie terrorystyczne "Tawhid wa Dżihad", kierowane przez Jordańczyka Abu Musaba al-Zarkawiego.
Otrzymuję wiadomości od moich drogich przyjaciół - przyjaciół biznesowych i osobistych - którzy przebywają w Kuwejcie, że Ken prawdopodobnie, podkreślam, prawdopodobnie, został przekazany przez łajdaków politycznych zwykłym łajdakom - powiedział Paul Bigley. Jak zaznaczył, słyszał również, że przetrzymujący brata bandyci "chcieliby wynegocjować porozumienie finansowe".
Bigley oświadczył, że pierwotnym źródłem podanych przez niego wiadomości jest pewna kuwejcka gazeta. Poinformowała ona w sobotę, że irackie ugrupowanie zbrojne wyraziło gotowość podjęcia rozmów w sprawie uwolnienia Kennetha Bigleya. Ta sama gazeta w ubiegłym tygodniu opublikowała prawdziwą - jak się później okazało - zapowiedź odzyskania wolności przez dwie włoskie działaczki humanitarne.
Rzecznik brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych oświadczył, iż nie może podać żadnych dalszych informacji na temat losu Bigleya. Widzieliśmy te doniesienia i badamy je - powiedział rzecznik.
W ubiegłym tygodniu udostępniono film wideo, na którym Bigley, siedzący w łańcuchach w metalowej klatce, oskarża premiera Tony'ego Blaira o odmowę rokowań z porywaczami. Blair deklaruje, iż jego rząd nie podejmie takich negocjacji, ale zaapelował do porywaczy o nawiązanie kontaktu z brytyjskimi władzami.
Zamieszkały w Amsterdamie Paul Bigley poinformował w sobotę, że w trakcie najścia oficerów wywiadu na jego dom skopiowano dane z jego komputera i zmuszono go do sporządzenia pięciostronicowego raportu na temat tego, co robi. Zarówno władze brytyjskie, jak i holenderskie zaprzeczyły, by akcja taka miała w ogóle miejsce.