Bielan i Kamiński jeszcze raz dokonają niemożliwego?
Adam Bielan i Michał Kamiński - spin doktorzy PiS, autorzy sukcesu wyborczego z 2005 roku, dziś konstruują ugrupowanie konkurencyjne wobec partii Kaczyńskiego. Czy uda im się uciec od własnej roli w rozpętaniu wojny polsko-polskiej? - zastanawia się Witold Głowacki w "Polsce The Times".
19.11.2010 | aktual.: 19.11.2010 09:47
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje, że z PiS-owskimi liberałami współpracują Adam Bielan i Michał Kamiński, wielu obserwatorów pukało się w głowę. Przecież to niemożliwe - myśleli - by PiS-owscy spin doktorzy, twórcy słynnego spotu z pustą lodówką z kampanii w 2005 roku, mieli się dziś sprzymierzać z Joanną Kluzik-Rostkowską, Elżbietą Jakubiak i Pawłem Poncyljuszem, nawołującymi do wewnętrznej debaty w PiS i do wystudzenia rozbuchanej do granic atmosfery politycznej w Polsce.
Jeszcze jakiś czas temu przecież to właśnie Bielan i Kamiński z pasją zajmowali się organizacją kampanii wyborczych. Do czasu, aż popadli w niełaskę u Jarosława Kaczyńskiego.
Prapoczątku procesu, który doprowadził dziś do największego rozłamu w historii PiS, warto poszukać w 2007 roku, po przegranych wyborach parlamentarnych. To właśnie Bielan i Kamiński kreowali wtedy kampanię, w której gwoździem do trumny PiS była debata telewizyjna między Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem, zakończona spektakularną klęską tego pierwszego. Wszyscy pamiętają, jak spięty prezes PiS, wśród ryków i gwizdów sprowadzonej przez sztabowców PO młodzieży, wił się przyciskany przez doskonale przygotowanego przez zawodowców od politycznego marketingu Tuska.
Wtedy też PiS-owscy spin doktorzy jeszcze raz narazili się swemu odwiecznemu wrogowi w partii Zbigniewowi Ziobrze, któremu uniemożliwili zostanie twarzą PiS, czego podobno nie był w stanie im darować.
Po przegranych wyborach zaczęto rozliczać winnych. Na rzeczywistego winnego, czyli prezesa, wówczas nikt jeszcze w partii nie odważył się podnieść ręki. Ale na Kamińskiego i Bielana owszem, zwłaszcza, że była to pierwsza kampania, w której mieli zupełnie wolną rękę. Na ostateczną rozprawę przyszedł jednak czas w 2009 roku, po przegranych przez PiS kolejnych wyborach - do Parlamentu Europejskiego.
- Potrzebna jest refleksja nad komunikacją społeczną w partii, być może odsunięcie niektórych osób za nią odpowiedzialnych - obwieszczał wtedy rozradowany Zbigniew Ziobro, mając na myśli oczywiście Bielana i Kamińskiego.
I choć oni sami dostali się do Europarlamentu, to ich potęga w partii znacznie zmalała. A wcześniej była naprawdę ogromna - bali się ich wszyscy w partii, mieli wpływ na podejmowanie kluczowych decyzji przez Jarosława Kaczyńskiego. Tworzyli w tej materii zgrany i wyjątkowo skuteczny duet.
Dziś przed PiS-owskimi specjalistami od marketingu politycznego stoją zupełnie nowe wyzwania. Od tego, co zrobią zależy, czy nowo powstała formacja będzie miała szanse utrzymania się i dostania się do sejmu. Czy Kamiński i Bielan sprostają nowym obowiązkom i osiągną sukces na miarę zwycięstwa w wyborach 2005 roku?