Biegły sporządzi opinię ws. żółtaczki w stacji dializ
Prokuratura Okręgowa w Kaliszu najpóźniej jutro ma powołać biegłego, który sporządzi opinię, dotycząca sposobu zakażania żółtaczką pacjentów w ostrowskiej stacji dializ. Prokuratura sprawdza również ewentualne złamanie prawa przez dwa wrocławskie laboratoria, które nie powiadomiły Sanepidu o wykrytych przypadkach żółtaczki w krwi pacjentów placówki.
Powody epidemii żółtaczki w ostrowskiej stacji dializ zbadał już sanepid. Inspektorzy nie mieli wątpliwości, że do zakażenia doszło na skutek rażących zaniedbań personelu.
Bezpośrednim powodem zakażenia co najmniej 48 osób było nie wymienianie kapilar - szklanych rurek używanych do badania krwi. Ustalono, że do wykonania ponad 3300 badań użyto zaledwie 600 kapilar, które powinny być każdorazowo wymieniane.
Prokuratura zbada również odpowiedzialność dwóch wrocławskich laboratoriów, które wbrew obowiązującym przepisom nie powiadomiły sanepidu o wykrytych przypadkach żółtaczki w Ostrowie. Pierwszy z nich wykryto już pod koniec kwietnia, kolejne maju i na początku czerwca. Laboratorium przekazało wyniki tylko ordynatorowi ostrowskiej stacji, choć miało obowiązek powiadomić w ciągu 24 godzin o wykrytej chorobie zakaźnej również sanepid. Ordynator zachował te informacje dla siebie. To wszystko sprawiło, że pacjenci dopiero w lipcu dowiedzieli się, że są chorzy.
Koszty leczenia zarażonych pacjentów zobowiązała się pokryć firma prowadząca stacje dializ w Ostrowie. Jak wyliczył wiceminister zdrowia Andrzej Wojtyła leczenie 50 pacjentów będzie kosztować firmę Euromedic 1,7 mln złotych.