Biedrzyńska miażdży Miazgę
"Biedrzyńska wywala męża z domu! Przyjeżdżajcie" - taki anonimowy telefon odebrali w czwartek po południu dziennikarze "Super Expressu". Pojechali. Mąż aktorki Marcin Miazga wynosił walizki. Czy to realizacja środowych zapowiedzi o rozwodzie aktorki, czy kolejny akt tragikomedii? - zastanawia się gazeta.
29.08.2003 | aktual.: 29.08.2003 07:28
Adrianna Biedrzyńska i jej mąż oskarżani są o oszustwa finansowe. Ich ofiarą padł m.in. znany aktor Tomasz Stockinger. Aktorka ze smutną miną stoi na schodach i spogląda na bagaże. "Mąż się spakował i wyprowadza z domu. Nie wiem, dokąd" - mówi zaciskając dłonie. "Marcin! Zejdź na dół i porozmawiaj" - Biedrzyńska woła męża, który skrył się na górze. "Nie zejdę!" - porykuje Miazga (33 lata).
Po kilku prośbach z pokoju na górze wyłania się Marcin Miazga i jak zbity pies schodzi po schodach. Czerwona twarz, nerwy, irytacja. "Wyprowadzam się! Widzicie?!" - mruczy pokazując walizki. "Nie robię tego pod publiczkę! Zostałem zmuszony zaistniałą sytuacją. Będę mieszkał u przyjaciela. Później coś sobie wynajmę. Na razie mnie na to nie stać" - dodaje Miazga.
Adrianna Biedrzyńska złożyła pozew o rozwód. Napisała w nim, że straciła zaufanie do męża. Podejrzewa, że w swoich prywatnych interesach wykorzystywał jej wizerunek publiczny. Twierdzi, że dowiedziała się o tym po fakcie. (jask)
Więcej: rel="nofollow">Ada, co męża odprawiaAda, co męża odprawia