Biedronka sprzedaje przeterminowaną żywność?
Pracownicy Biedronek przebijali daty na towarze szybko psującym się, głównie na rybach, serze, albo na takim, którego nie można było sprzedać, bo przywożono w gigantycznych ilościach. Jak? Daty wycinano nożyczkami lub przebijano inną datą, jeśli ta wcześniejsza była wyblakła, albo była słabo wybita. Przydatności do spożycia przesuwano w ten sposób o kilka dni, żeby, jak twierdzi jedna z kierowniczek, "nie było kryminału".
20.07.2006 | aktual.: 20.07.2006 10:08
Słyszałam od kierownika rejonu "to ma być sprzedane" - opowiada Dorota J., wieloletnia kierowniczka Biedronki w Olsztynie. Ale jak tu sprzedać paletę masła, czyli ok. dwóch tysięcy kostek masła np. w jeden dzień. Nierealne - tłumaczy.
Barbara z Piekar Śląskich pracowała w Biedronce sześć lat jako zastępca kierownika sklepu. Przebijaliśmy daty na jajkach. Osobiście zrobiłam to tylko raz - mówi. Dorota z Olsztyna pracowała w Biedronce pięć lat. Codziennie słyszałam "przeterminujesz, twoja wina" - opowiada.
Nie można było wyrzucić towaru, nie można było robić przecen - opowiada Dorota z Olsztyna. Straty na towarze miały być minimalne. To była taka presja, że fałszowałam daty, chociaż czułam się podle - przyznaje. Nikt się nie buntował. Wszyscy wiedzieliśmy, że jak my tego nie zrobimy to zrobi to ktoś inny, a my zostaniemy bez pracy - dodaje Barbara.
Dorota J. opowiada, jak wymagano od niej pomysłów na zmniejszenie protokołów strat. Mieliśmy go po prostu wypchnąć, inaczej groziło mi obciążenie finansowe za niesprzedany towar - mówi. Co się dało, zmywaliśmy zmywaczem do paznokci, naklejaliśmy na starą datę nową. Jak widziałam starszych ludzi, że biorą taki towar do ręki to podchodziłam i mówiłam żeby nie kupowali. Nie chciałam mieć ich na sumieniu - opowiada.
Presja sprzedania towaru była ogromna. Tam gdzie nie fałszowano dat ważności na zalegającym towarze, kierownicy sklepów obarczali stratą pracowników. Musiałem płacić za masło, za inne rzeczy. Zawsze była to moja wina. Że zapomniałem je wystawić - mówi nam Adam K. z Bydgoszczy.
Paweł Tymiński, rzecznik sieci Biedronka stanowczo zaprzecza takim praktykom. Wszystkie produkty u nas sprzedawane są najwyższej jakości a kryterium przydatności do spożycia jest jednym z elementarnych - zapewnia.
Nasze produkty przechodzą bardzo rygorystyczne kontrole jakości, w tym także tzw. "ślepe testy". Na kilkaset kontroli Państwowej Inspekcji Handlowej i Sanitarnej w naszych sklepach - żadna nie wykryła takiego przypadku - mówi Tymiński.
Sanepid? - dziwi się Dorota J. Robiło się reklamówkę z żywnością, słodyczami. Można się było dogadać. Słyszałam, że od czasu wybuchu afery z Biedronką Sanepid już nie robi takich numerów, bo się kontrolerzy boją. Wiadomo, świat patrzy na ręce, nikt się nie odważy - dodaje.
Dorota została zwolniona, jak mówi "bez powodu". Za to, że nie zamówiła kefiru. Słyszała, że w Biedronce pracuje się do pięciu lat, kiedy się wie już za dużo, idzie zwolnienie.
Dorota J. czeka aż zostanie wezwana przez prokuraturę na przesłuchanie. Wszystko to opowiem. Moje koleżanki też. Niech cały świat wie - zapewnia. Zrobię to samo. Powiem całą prawdę - dodaje Barbara. Największe śledztwo w sprawie wyzysku pracowników w Biedronkach prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Śledztwo jest mozolne, dotyczy 950 sklepów sieci z całej Polski. Obejmuje minimum 20 tys. świadków. Przesłuchano dopiero ok. cztery tysiące osób.
Prok. Adam Gomoła potwierdza, że prokuratura słyszała o procederze z fałszowanie daty przydatności. Zeznają sami pracownicy oraz kierownicy sklepów. Takie informacje składali już w prokuraturach rejonowych, które rozpoczynały śledztwa. Informacje te są przekazywane do odrębnego postępowania - mówi prok. Gomoła. To przestępstwo. Grozi za to grzywna lub kara więzienia do roku - dodaje.
Kolejny zarzut
Maria H., kierowniczka gliwickiej Biedronki jest podejrzana o fałszowanie czasu pracy swoich pracownikom, zmuszanie do pracy po godzinach i w święta. W środę Prokuratura Okręgowa w Gliwicach postawiła jej zarzuty. Tydzień wcześniej te same zarzuty postawiono Elżbiecie F i Karinie W., również wieloletnim kierowniczkom Biedronki w Gliwicach.
Kwestia czasu
W całej Polsce pracownicy Biedronek wygrywają sprawy z Jeronimo Martins Dystrybucja o niezapłacone nadgodziny. Reprezentuje ich charytatywnie mecenas z Elbląga Lech Obara. Prokuratury stawiają zarzuty oszustwa i wyzysku kierownikom sklepów, chociaż robili to na polecenie kierowników rejonu. W tym tygodniu gliwicka PO zarzuty poświadczania nieprawdy postawiła czterem kierownikom sklepów w Gliwicach.
Czekamy aż prokuratorzy oskarżą pomysłodawców tego systemu wyzysku. My wiemy kto to jest i prokuratorzy też wiedzą. To kwestia czasu - mówi mec. Obara.
Jakie kary?
Ustawa z dnia 28 lipca 2005 r.o zmianie ustawy o warunkach zdrowotnych żywności i żywienia głosi: "Kto produkuje lub wprowadza do obrotu, o niewłaściwej jakości zdrowotnej, zepsute lub zafałszowane, środki spożywcze, dozwolone substancje dodatkowe lub inne składniki żywności, substancje pomagające w przetwarzaniu podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
Izabela Kacprzak