PolskaBieda aż piszczy

Bieda aż piszczy

Pięć milionów Polaków żyje w skrajnym ubóstwie, na Opolszczyźnie - niemal 65 tysięcy ludzi. Co najgorsze, jak twierdzą specjaliści, krąg nędzy nie będzie się pomniejszał.

01.02.2005 | aktual.: 01.02.2005 09:08

Ubóstwo jest głównym problemem dotykającym rodziny w województwie opolskim - podkreśla Halina Osińska, zastępca dyrektora wydziału polityki społecznej Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Potrzebujących nie ubywa, ubywa za to przeznaczonych dla nich pieniędzy. W 2003 roku średni koszt pomocy przypadającej na pomoc jednemu Opolaninowi wynosił 1319 złotych. Rok wcześniej - 1437 zł (danych za rok 2004 jeszcze nie ma). Formy pomocy są różne: zasiłki celowe, ale i pomoc materialna, także żywnościowa. W barze Polskiego Czerwonego Krzyża "Ikar" w Opolu codziennie biednym wydawanych jest ponad 300 ciepłych posiłków.

- Zwykle są to zupy, ale czasem drugie dania. W piątek były ziemniaki, surówka, kawałek kurczaka. Niektórzy mieli łzy w oczach, jak zobaczyli to danie. Twierdzili, że od miesięcy nie widzieli mięsa - mówi pani Urszula wydająca posiłki w "Ikarze". Wczoraj serwowała zupę pomidorową z makaronem. W kolejce po ciepły posiłek stała m.in. pani Basia.

- Kiedyś pracowałam jako inspektor do spraw fakturyzacji, potem jako sekretarka - mówi pani Basia. - Dziesięć lat temu mój zakład padł. Nie mogę znaleźć stałej pracy, jestem za stara. Czasem posprzątam... Ma 53 lata, miesięcznie otrzymuje z pomocy społecznej trochę jedzenia i 90 złotych zasiłku.

- Da się przeżyć - przekonuje i pokazuje na buty. - Ze śmietnika wyszarpałam, męskie, ale na mnie pasują. Chleb biorę z piekarni na Krakowskiej, tam wielu biednych znajdzie pomoc. Po mazidło do chleba idę do budki z kurczakami z grilla. Biorę tłuszcz, który się wytopi z kurczaka. Jak chcę zjeść ziemniaka, to idę na targowisko i biorę, co się w skrzynce znajdzie. Latem było lepiej - nawet fasolkę szparagową dostawałam!

Basia kłania się starszej kobiecie siedzącej nad zupą pomidorową. To Elżbieta Śledziona, lat 68. W tutejszych realiach pani Elżbieta to "bogaczka", bo ma stały dochód - rentę w wysokości 470 zł. - Pracowałam do 55. roku życia - opowiada pani Elżbieta. - Aż dopadła mnie choroba, byłam operowana i nie mogłam już pracować. Stawka renty jest głodowa, po opłaceniu czynszu i wykupieniu lekarstw zostaje 50 złotych. Gdyby nie te zupki w stołówce PCK, tobym nie miała co do ust włożyć. I jeszcze czasem jakaś kostka z mięsa znajdzie się dla mego psa...

Według Kazimierza Szczygielskiego, polityka UW i demografa, instytucje państwowe (czyli podatnicy) muszą być wspomagane. - Chodzi tu nie tylko o to, że w budżecie jest coraz mniej pieniędzy na sfinansowanie państwowej pomocy społecznej - podkreśla Szczygielski. - Kościół potrafi dotrzeć do potrzebujących, nie naruszając ich godności. Wśród popadających w biedę jest coraz więcej osób, które wstydzą się do tego przyznać, często wcześniej pracowały, i to na stanowiskach.

Do stołówki "Ikar" przychodzi po obiady emerytowany inżynier. Mieszka daleko, ale woli przyjść na piechotę. Oszczędza na biletach MZK, aby mieć za co kupować leki.

Posiłki dla biednych wydają także księża z klasztoru Ojców Franciszkanów w Opolu. Ciepłe dania - we wtorki i w piątki. W pozostałe dni każdy, kto zapuka do furty, otrzyma suchy prowiant. Z pomocy zakonników stale korzysta pani Władysława. Jej wnuki mieszkają w domu dziecka, na każdy weekend pani Władysława zabiera je do siebie. - Aby nazbierać jedzenia na ten weekend, przychodzi do nas codziennie - mówi zakonnik wydający suchy prowiant. - Dzięki temu dzieci mogą się najeść i jeszcze zabrać ze sobą paczkę żywnościową. Wydawanie posiłków to nie jedyna formy pomocy udzielanej przez opolskich franciszkanów. Gwardian klasztoru, ksiądz Iwo Siekierka, często sam idzie do apteki, aby kupić lekarstwa biednym Opolanom, którzy nie mają na to pieniędzy.

- Przynoszą do nas także rachunki za prąd... - dodaje gwardian. - Oczywiście, sprawdzamy, czy nas nie oszukują, prosimy nawet o odcinki rent.

Gwardian apeluje: - Krąg biedy w Polsce nie będzie się zmniejszał. Musimy otworzyć nasze serca i pomagać biednym. Nie zwalajmy tego tylko na instytucje, bo te nie dadzą sobie rady z problemem. Liczy się pomoc każdego, także sąsiada.

Ewa Bilicka

BIEDA ZACZYNA BYĆ DZIEDZICZONA

Z Robertem Rauzińskim, demografem z Instytutu Śląskiego w Opolu, członkiem Rządowej Rady Ludnościowej, rozmawia Ewa BILICKA

- W Polsce ponad 5 milionów Polaków żyje w ubóstwie, czyli ma dochód mniejszy niż 350 złotych miesięcznie. Na Opolszczyźnie takich osób jest ponad 65 tysięcy. Te dane przerażają.

- Owszem, ale pamiętajmy, że województwo opolskie nie jest pod tym względem tak biedne jak na przykład podkarpackie i świętokrzyskie, gdzie poziom ubóstwa jest jeszcze większy. Należy pamiętać o specyficznych opolskich warunkach - wiele osób nieposiadających dochodu w Polsce pracuje na Zachodzie. Także dla osób utrzymujących się z rolnictwa, posiadających własne produkty żywnościowe, dochód 350 zł na osobę to sporo.

- Nie należy się więc przejmować tymi danymi?

- Ależ oczywiście, że trzeba. To, że tak dużo Polaków żyje w nędzy, będzie miało wpływ na losy kraju, bo może dochodzić do zjawiska powielania biedy. Dzieci wychowywane w nędzy zwykle nie mają szans na zdobycie dobrego wykształcenia, w ich kręgach rodzinnych nie ma wzorców kariery zawodowej i społecznej. Co więcej - większe jest tam ryzyko popadnięcia w alkoholizm. Występują też zjawiska kryminogenne.

- Jak przeciwdziałać biedzie?

- Instytucjonalna pomoc społeczna, finansowana przez podatników, jest rozbudowana, ale nie dociera do wszystkich. Należy ciężar pomocy przenieść na takie instytucje jak kościoły, związki wyznaniowe i organizacje społeczne. Dają one świadectwo swemu zaangażowaniu, prowadząc stołówki dla biednych i noclegownie.

BIEDNIEJSI NIŻ USTAWA PRZEWIDUJE

W 2003 roku (brak danych za 2004 rok) ośrodki pomocy społecznej wspierały 64649 Opolan mających dochody poniżej 350 zł na osobę. Przy czym przeciętne dochody rodzin otrzymujących świadczenia kształtowały się na poziomie 70 procent dochodów wyznaczających granice ubóstwa - a więc wynosiły około 245 zł.

Ostatnie badania na temat poziomu ubóstwa wśród opolskich rodzin Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej przeprowadził w 2002 roku. Wynika z nich, że największy odsetek ludzi żyjących na granicy minimum egzystencji (miesięczne dochody do 100 zł na osobę) występuje w Otmuchowie, Białej, Domaszowicach, Dobrodzieniu i Kluczborku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)