Białoruska gazeta państwowa: wyrok na Pussy Riot to przysługa reklamowa
Państwowy dziennik białoruski "Biełaruś Siegodnia" ocenia, że osądzając członkinie zespołu Pussy Riot, które w lutym wykonały antyputinowski utwór w świątyni prawosławnej, rosyjskie władze oddały im przysługę reklamową.
18.08.2012 | aktual.: 18.08.2012 12:35
"Osądzając Tołokonnikową, Samucewicz i Alochinę władze oddały im ogromną przysługę PR-ową - nie zdziwię się, jeśli zostaną uznane za 'więźniarki sumienia'" - pisze redaktor naczelny "Biełaruś Siegodnia" Pawał Jakubowicz o członkiniach zespołu.
Sąd w Moskwie skazał w piątek członkinie zespołu Pussy Riot na dwa lata łagru - karę, którą wiele europejskich stolic oraz Waszyngton uznały za zbyt surową. 22-letnia Nadieżda Tołokonnikowa, 24-letnia Maria Alochina i 29-letnia Jekatierina Samucewicz zostały skazane za "chuligaństwo motywowane nienawiścią religijną". W ten sposób sąd ocenił ich akcję z 21 lutego, kiedy w moskiewskim Soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, wykonały utwór "Bogurodzico, przegoń Putina".
Jak podkreśla Jakubowicz, "Biełaruś Siegodnia" niewiele pisała wcześniej o sprawie Pussy Riot, bo nie chciała "robić z muchy słonia". Tymczasem - według redaktora naczelnego gazety - członkinie zespołu to "zupełnie zwykłe dziewczyny, które nie wiedzą, jak zabić czas i jak zwrócić na siebie uwagę".
Przytacza przy tym przykład rosyjskiego poety Josifa Brodskiego, skazanego w 1964 r. na pięć lat robót za "pasożytnictwo". "Za parę lat archangielski kmiotek po zsyłce, rudy, zawsze uśmiechnięty Josif Brodski został laureatem Nobla, po części dlatego, że o zupełne durnym procesie o 'pasożytnictwo' stało się głośno na całym świecie, co od razu uczyniło Brodskiego zauważalnym, a nawet wielkim" - czytamy.
Jakubowicz ocenia, że obecnie zarówno w Moskwie, jak i w Mińsku "wystarczy raz plunąć, żeby zostać 'politycznym'". Przypomina grudniową akcję działaczek feministycznej organizacji ukraińskiej Femen, które rozebrały się od pasa w górę przed gmachem KGB w Mińsku i rozwinęły plakaty z napisem "Wolność więźniom politycznym" oraz "Niech żyje Białoruś".
"Jeśli by je zatrzymano, osądzono i wsadzono do więzienia, na pewno zostałyby ofiarami reżimu, więźniami sumienia i Joannami D'Arc. A tak - zostały tym, kim były: śmiesznymi i mającymi zbyt duże wyobrażenie o sobie głuptasami" - pisze Jakubowicz.