Białorusin po dwumiesięcznej głodówce - w szpitalu
Po blisko dwóch miesiącach głodówki protestacyjnej sądzony w Grodnie przedsiębiorca z Wołkowyska, Mikoła Autuchowicz, zamiast na salę sadową trafił z aresztu do szpitala.
Autuchowicz, właściciel firmy taksówkowej oskarżony o niepłacenie wszystkich należnych podatków, nie przyznaje się do winy. Ogłosił głodówkę 13 kwietnia, ostatnie 10 dni nie przyjmował także napojów. Na rozprawach w sądzie wielokrotnie tracił przytomność.
Jest to już piąta głodówka Autuchowicza. Przedsiębiorca od ponad trzech lat walczy z inspekcją podatkową, która - jak twierdzi - postanowiła go zniszczyć. Pisał pisma do różnych instancji, składał skargi w prokuraturze i Najwyższym Sądzie Gospodarczym. Gdy wyczerpał wszelkie możliwości odwołania, ogłosił głodówkę, potem dwie kolejne, jeszcze na wolności.
Za kratami znalazł się po raz pierwszy jesienią 2005 roku. Prowadził wówczas głodówkę, która trwała 74 dni. W rezultacie zamieniono mu więzienie na areszt domowy. Na początku lutego Autuchowicz uciekł, został zatrzymany dwa miesiące później w Mińsku. Osadzony ponownie w areszcie, natychmiast ogłosił głodówkę.
Apel o zaniechanie protestu ze względu na stan zdrowia wystosowali do niego mieszkańcy Wołkowyska, w tym pracownicy jego firmy. "Wiemy, że jest Pan niewinny. Od ponad trzech lat prowadzi Pan nieugiętą walkę z korupcją. Patrząc na Pana, zaczynamy wierzyć, że można i trzeba walczyć o swoje prawa" - napisali.
W obronie Autuchowicza podpisy zbiera założony przez drobnych przedsiębiorców (kupców bazarowych) ruch obrony praw człowieka "Nasza Białoruś". Pierwsze listy z podpisami przesłali już do prokuratury kupcy z największego mińskiego bazaru Żdanowicze. Podpisy zbierane są też w innych miastach Białorusi.
Ogłaszając poprzednie protesty głodowe, Autuchowicz podkreślał, że mają one zwrócić uwagę nie tylko na problemy przedsiębiorców w Wołkowsku, lecz także na sytuację drobnej przedsiębiorczości w całym kraju.
Prokuratura orzekła, że skarb państwa poniósł znaczne szkody w rezultacie tego, że Autuchowicz nie założył takiej firmy taksówkowej, jaką zgodnie z prawem należało założyć. Podatki naliczono mu tak, jakby prowadził taką firmę.
Przedsiębiorcy grozi do 7 lat pozbawienia wolności i konfiskata mienia.