Białoruś. Zatrzymania dziennikarzy przed protestem w Mińsku. Wśród nich korespondent "Faktów" TVN Andrzej Zaucha. Dziennikarz został wypuszczony
Białoruś. Milicja zatrzymała około 20 dziennikarzy, którzy przygotowywali się do relacjonowania protestu w centrum Mińska. Funkcjonariusze skonfiskowali ich telefony, a także dokumenty tożsamości. Wśród zatrzymanych jest dziennikarz "Faktów" TVN Andrzej Zaucha. Dziennikarz po 2,5 godziny na komisariacie został wypuszczony.
27.08.2020 19:14
O zatrzymaniu 20 dziennikarzy przed protestem w stolicy Białorusi informuje agencja Reutera. Nie jest jasne, z jakiego powodu dziennikarze zostali zatrzymani.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przekazało później, że dziennikarze zostali przewiezieni na komisariat policji, aby funkcjonariusze sprawdzili, czy posiadają ważną akredytację uprawniającą do pracy jako dziennikarze.
Funkcjonariusze podkreślili jednocześnie, że przedstawiciele mediów z oficjalną akredytacją zostaną zwolnieni.
Białoruś. Andrzej Zaucha zatrzymany
Z kolei niezależny portal TUT.by. informuje, że pośród zatrzymanych jest ich korespondent Stanisław Szarszukow oraz fotograf Wadim Zamirowski. Pozostali zatrzymani to m.in. reporterzy Radia Swoboda, agencji Reuters, AP, TASS, RIANovosti, gazety Komsomolskaja Prawda oraz telewizji Belsat, a także BBC.
Jak informuje portal TVN24, wśród zatrzymanych jest korespondent "Faktów" TVN Andrzej Zaucha, który w ostatnim czasie przebywał na Białorusi i relacjonował sytuację panującą w tym kraju. Z najnowszych doniesień TVN24 wynika, że Zaucha odzyskał telefon. Dziennikarz ma wszystkie konieczne akredytacje. Po 2,5 godziny został wypuszczony z komisariatu. - Na Placu Niepodległości zatrzymano conajmniej 150 osób - powiedział korespondent "Faktów" TVN.
- Poszliśmy z nimi. Wsadzili nas do busa, gdzie czekaliśmy jakieś 20 minut (...) W sumie w tym busie zebrało się nas 16 osób - relacjonował Zaucha dla TVN24. Korespondent przekazał, że na komisariacie oficjalnie sprawdzano im dokumenty, czy są dziennikarzami. Nie było żadnego użycia siły. - Wszystko trwało 2,5 godziny, potem nas wypuszczono - powiedział dziennikarz. Zdaniem dziennikarza był to sposób, aby uniemożliwić im pracę.
Białoruś. Protesty trwają od 9 sierpnia
Protesty na Białorusi trwają od wyborów prezydenckich 9 sierpnia. Według oficjalnych danych Alaksander Łukaszenko miał zdobyć 80,1 proc., a jego przeciwniczka Swiatłana Cichanouska - 10,1 proc. głosów.
Zdaniem wielu Białorusinów, wyniki zostały sfałszowane. Podczas protestów powyborczych w kraju zginęły co najmniej trzy osoby, a ponad 200 zostało rannych. W ubiegłym tygodniu zatrzymano blisko 7 tys. osób. Jest też kilkudziesięciu zaginionych.
Źródło: Reuters, TVN24