Białoruś przypadkiem beznadziejnym?
Czy Białoruś jest przypadkiem beznadziejnym,
krajem, który - jak mówi Władimir Żyrinowski - "uratować może
tylko snajper"? Europa, która kilka lat temu machnęła ręką na to
państwo położone w sercu kontynentu, najwyraźniej zaczyna zrywać z
tym poglądem - pisze komentator "Gazety Wyborczej" Wacław
Radziwinowicz.
Czyżby dlatego, że po rewolucji róż w Gruzji i pomarańczowej rewolucji na Ukrainie ogarnął ją naiwny entuzjazm? A może na Zachodzie zaczynają rozumieć, że społeczeństwa krajów postsowieckich wcale nie marzą tylko o tym, by żyć w kołchozowym skansenie? - stawia pytania autor komentarza.
Głosy na warszawskim spotkaniu Rady Europy wskazują na to, że kontynent, przysłuchując się opiniom swoich nowych członków, zaczyna rozumieć.
Modernizacji Białorusi, czyli przeprowadzenia przyszłorocznych wyborów prezydenckich w sposób demokratyczny, nie uda się osiągnąć łatwo. Nie wystarczy rozdać ludziom fiołkowe (taki będzie według garstki białoruskich entuzjastów kolor ich rewolucji) wstążeczki i wezwać ich na plac Październikowy w centrum Mińska. Dziś przyszłoby ich tam niewielu. A gdyby odważyło się tam przyjść kilka tysięcy, Łukaszenko nie zawaha się krzyknąć: "Ognia!".(PAP)