Białoruś przygotowuje się na atak "zielonych ludzików". Militarne napięcie na linii Mińsk-Moskwa?
• Białoruscy żołnierze ćwiczą zwalczanie "separatystów"
• Ostatnie ćwiczenia odbyły się w pobliżu rosyjskiej granicy
• Łukaszenka blokuje też utworzenie na Białorusi stałej rosyjskiej bazy lotniczej
• Coraz mocniej stawia na kooperację zbrojeniową z Chinami
• To wszystko wskazuje na coraz wyraźniejsze ochłodzenie między Mińskiem i Moskwą
30.09.2016 09:56
Na Białorusi odbyły się ćwiczenia, podczas których jednostki białoruskiej armii i MSW ćwiczyły zwalczanie "separatystów". Wydarzenie jest o tyle znamienne, że w ćwiczeniach nie brały udziału oddziały rosyjskie, natomiast wyzwalana spod okupacji "zielonych ludzików" miejscowość leżała na wschodzie kraju - a nie, jak to miało miejsce dotychczas, przy granicy z Polską - czytamy w analizie portalu Defence24.pl.
Co więcej, Łukaszenka nie jest już także zbyt chętny do tworzenia na terenie Białorusi stałej rosyjskiej bazy lotniczej. Strategiczne systemy uzbrojenia, takie jak rakiety balistyczne, rozwija nie z najbliższym sojusznikiem, lecz we współpracy z Chinami. Na linii Mińsk-Moskwa widać wyraźne ochłodzenie na płaszczyźnie współpracy militarnej.
"Separatyści" na wschodzie Białorusi?
Ogólnokrajowe ćwiczenia białoruskiego MON i MSW, mające miejsce w dniach 14-20 września 2016 roku, miały na celu przećwiczenie formacji należących do obu ministerstw w sytuacji konfliktu, którego przebieg oparty był na "współczesnych metodach działania". Mówiąc krótko, celem było sprawdzenie się wojska i służb bezpieczeństwa w sytuacji opartej na doświadczeniach z konfliktów w naszym regionie (Donbas i Krym).
Nic więc dziwnego, że kulminacyjnym punktem manewrów była walka z "nielegalnymi grupami zbrojnymi". Taki scenariusz ćwiczy ostatnio rosyjska armia, co można uznać za dość znamienne. Cytując materiały prasowe Ministerstwa Obrony Republiki Białorusi, scenariusz zakładał, że: "nielegalne formacje zbrojne zajęły hipotetyczną miejscowość Żilino w celu przeciągnięcia jej mieszkańców na swoją stronę. Przedstawiciele Sił Zbrojnych i MSW mieli za zadanie przeprowadzić rozmowy nt. wyprowadzenia mieszkańców w bezpieczne miejsce, a w sytuacji sprzeciwu separatystów pod konkretnymi warunkami przeprowadzić akcję blokowania i oczyszczenia miasta”.
Co ciekawe, punkt kulminacyjny manewrów miał miejsce na poligonie lepelskim, na północno-wschodniej Białorusi, a nie jak miało to zwykle miejsce, na zachodzie kraju, w pobliżu granicy z Polską.
W działaniach wzięła udział 19. Samodzielna Brygada Zmechanizowana oraz formacje MSW Białorusi. Łącznie było to 7 tys. żołnierzy. W materiałach prasowych z tego wydarzenia po raz pierwszy białoruski MON użył zwrotu "separatyści". W ćwiczeniach nie wzięły też udziału oddziały rosyjskiej armii, nie zaproszono także Rosjan w roli obserwatorów. Rosyjskie oddziały już co najmniej trzy razy w tym roku brały udział w białoruskich ćwiczeniach, ale widoczne jest jednak zdecydowane osłabienie współpracy wojskowej.
Więcej rosyjskich wojsk na granicy z Białorusią
Można powiedzieć, że białoruskie ćwiczenia to odpowiedź na rosnące zagrożenie na wschodniej granicy kraju. Mińsk nie chce być zbyt mocno wmieszany w obecną politykę Moskwy. Nie chce zostać także objęty sankcjami czy innymi zdecydowanymi działaniami, które groziłyby państwu w przypadku realnego wzmocnienia aktywności np. wobec Ukrainy.
Łukaszenka sprzeciwił się w ostatnim czasie rozmieszczeniu na terytorium swojego kraju baterii wyrzutni pocisków balistycznych Iskander-M. Zdecydowanie zwolniły też rozmowy na temat utworzenia w Baranowiczach stałej bazy lotniczej (jeszcze w 2013 roku Białorusini mówili z dużym entuzjazmem o mającym tam stacjonować pułku rosyjskiego lotnictwa, którego samoloty Su-27SM3 miały znacząco wzmocnić system obrony powietrznej).
Odpowiedź Moskwy jest stanowcza i mało delikatna. W ramach tegorocznego "wzmacniania sił w odpowiedzi na działania NATO", Rosjanie rozmieścili i utworzyli jednostki w Zachodnim Okręgu Wojskowym i Południowym Okręgu Wojskowym. Dotyczyło to oczywiście baz wojskowych przy granicy z Ukrainą (która przecież nie jest w NATO), ale też w graniczącym zarówno z Ukrainą, jak i Białorusią obwodzie briańskim, oraz leżącym centralnie w środku granicy rosyjsko-białoruskiej obwodzie smoleńskim.
Już w maju 2016 roku do Klińca w obwodzie briańskim rozpoczęto przebazowywanie z Jekaterinburga 28. Samodzielnej Brygady Zmotoryzowanej. W obwodzie smoleńskim, nieco ponad 200 km od Witebska, Orszy i Mohylewa, w miejscowości Jelnie, reaktywowano 144. Dywizję Piechoty Zmotoryzowanej. Już w przyszłym roku ma w niej służyć ponad 6 tys. żołnierzy. Dywizja powstaje więc na wprost centralnej części Białorusi i trudno uzasadnić taką lokalizację działaniami NATO.
Wraz z pojawieniem się jednostek wojskowych z pewnością zwiększyła się również aktywność służb specjalnych i wywiadu, a kontrola granicy rosyjsko-białoruskiej jest raczej iluzoryczna, podobnie jak jej zabezpieczenie przez białoruskie siły zbrojne.
Polonez odpowiedzią na rosyjskie zagrożenie?
Oprócz prowadzenia demonstracyjnych "antyseparatystyczych" ćwiczeń, Mińsk niewiele może zrobić, aby nadal skutecznie sygnalizować swoją gotowość do przeciwdziałania incydentom "w stylu krymskim". Łukaszenka nie czeka jednak bezczynnie i mocno stawia na krajowy przemysł i współpracę np. z Chinami, choć pod względem sprzętowym jest dość poważnie uzależniony od Rosji.
Owocem kooperacji z Państwem Środka jest na przykład system rakietowy Polonez, który ma zasięg 200 km. Rozwijany jest obecnie w stronę zwiększenia donośności pocisków do 300 km. Polonez zaczął już w białoruskiej armii zastępować wyrzutnie BM-30 Smiercz. Co ważne, pierwsza przezbrajana w nowe wyrzutnie jednostka nie znajduje się na zachodnich rubieżach kraju. Bateria trafiła do 336. Brygady Artylerii Rakietowej z Osipowicz w obwodzie Mohylewskim. Jednostka ta znajduje się około 250 km od granicy z Rosją.
W zasięgu tych wyrzutni znajdą się więc szybko wszelkie oddziały "separatystów", jakie pojawić się mogą w tej części kraju. A jak pokazują doświadczenia z Donbasu, artyleria, w tym rakietowa, to najskuteczniejsze narzędzie przeciw tego typu grupom. Zwłaszcza gdy "zielone ludziki" dysponują bronią przeciwlotniczą, być może działającą zza pobliskiej granicy. Ale problemy Białorusi z "separatystami" zaczęły się już dawno i nie da się ich rozwiązać za pomocą broni.
Ukraiński front białoruskich najemników
Białoruskie władze mają poważny problem z konfliktem na wschodzie Ukrainy. Jest to jednak nie tylko punkt zapalny w relatywnie niewielkiej odległości od granic tego kraju. Problemem jest rosyjska propaganda i jej skutki, czyli przynajmniej setki, jeśli nie tysiące, obywateli Białorusi walczących w Donbasie. W większości po stronie separatystów, ponieważ kontrolowane przez Moskwę media umocniły obraz "ukraińskich faszystów mordujących dzieci w Donbasie".
Prorosyjskie media i organizacje naciskają na opowiadanie się po "tej właściwej stronie", powołując się na patriotyzm i walkę o prawosławie. Paradoksalnie, w rekrutowaniu białoruskich ochotników "do walki z banderowcami i faszystami" pomagają faszyzujące organizacje takie jak Rosyjska Jedność Narodowa (RNE), która nawołuje Białorusinów do zrzeczenia się odrębnej państwowości. Członkowie RNE pozdrawiają się faszystowskim salutem i organizują "patriotyczne" wyjazdy dla młodzieży do obozów w Rosji. Wielu instruktorów z takich obozów, wraz z podopiecznymi, działa dziś w Donbasie.
Białoruskie władze zaczęły w ostatnim czasie wyraźnie zauważać i zwalczać tego typu działalność. Prokuratura oskarżyła już 140 obywateli białoruskich o najemną służbę w obcych siłach zbrojnych. Państwowa telewizja pokazała latem te "patriotyczne organizacje" prorosyjskich faszystów, wierne raczej Moskwie niż Mińskowi, podkreślając, jakie zagrożenie stanowią dla państwowości.
Zajęcie Krymu przez Rosję uświadomiło Łukaszence, jak bardzo zagrożona jest jego własna niezależność. Zdaje się on coraz bardziej zdecydowanie neutralizować wpływy Moskwy i nie wspomina już o dalszej integracji z Rosją. Jednym z takich kroków jest udostępnienie "neutralnego" gruntu w Mińsku do rozmów pokojowych na temat wschodniej Ukrainy. Kolejny krok to być może stopniowe rozluźnianie silnych obecnie związków sił zbrojnych obu krajów i rozwój niezależnych od Rosji zdolności przemysłu zbrojeniowego (np. w kooperacji z Chinami). Działania Białorusi mogą stanowić szansę na poprawę stosunków z takimi krajami jak Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina czy wreszcie Polska, które mogą pomóc jej w zmniejszeniu swojej zależności od Rosji (w wypadku krajów NATO - przede wszystkim w sektorze gospodarki cywilnej).
_**Juliusz Sabak, Defence24.pl**_