Białoruś: naukę trzeba odpracować
Białoruski
parlament zatwierdził nakazy pracy dla absolwentów wyższych uczelni i
zawodowych szkół średnich. Absolwenci będą musieli "odpracować " lata nauki
albo zwrócić pieniądze.
Nakazy pracy obowiązywały na Białorusi także dotychczas, ale na podstawie rozporządzenia. Poza tym państwo nie miało prawnych możliwości żądania zwrotu kosztów nauki, jeśli absolwent nie pojawił się na przydzielonym stanowisku. Zmiany w ustawie o edukacji uchwaliła we wtorek izba wyższa parlamentu, Rada Republiki. Izba Reprezentantów przegłosowała je 4 maja.
Ustawa przewiduje, że po studiach i liceum zawodowym będzie trzeba "odpracować" dwa lata, a po technikum - rok. Absolwenci, którzy nie zechcą podjąć pracy we wskazanym miejscu, będą musieli zwrócić pieniądze za naukę. Według dziennika "Komsomolskaja Prawda na Białorusi", do tej pory co piąty absolwent kierunków pedagogicznych i co czwarty kierunków rolniczych nie podejmował pracy tam, gdzie go wysyłano.
Władze podkreślają, że w systemie nakazowym chodzi o zagwarantowanie młodzieży pierwszego miejsca pracy. Przeciwnicy nakazów nazywają je "prawem pańszczyźnianym" dla absolwentów. Twierdzą, że młodych specjalistów kieruje się najczęściej na prowincję na słabo płatne stanowiska.
Teraz studentów pogonią do strefy czarnobylskiej. Tam brakuje specjalistów, ale ten problem należy rozwiązywać innymi metodami, ekonomicznymi. A u nas jest jedna metoda - nakazowa - ocenił były prorektor mińskiego uniwersytetu Anatolij Pawłow. Według niego, nakazy pracy to naruszanie praw człowieka i podwójne opodatkowanie obywateli. Młodych ludzi pozbawiają prawa swobodnego wyboru. Poza tym rodzice studentów płacą już za naukę swych dzieci, odprowadzając podatki - powiedział Pawłow.
Bożena Kuzawińska