Bezterminowe odroczenie w procesie ws. wypadku k. Jeżewa
Białostocki sąd rejonowy odroczył bezterminowo proces związany z wypadkiem autokaru z licealistami w 2005 roku k. Jeżewa w woj. podlaskim. Zginęło w nim 13 osób. Wcześniej przesłuchano świadka wezwanego po anonimie nadesłanym do sądu.
12.08.2013 17:35
We wrześniu 2005 roku, w wyniku zderzenia autokaru wiozącego licealistów z Białegostoku do Częstochowy z ciężarową lawetą, zginęło dziesięcioro uczniów, dwaj kierowcy autokaru (prowadzący pojazd i jego zmiennik) oraz kierowca lawety; wiele osób zostało rannych.
Proces przed Sądem Rejonowym w Białymstoku trwa od czterech lat i pośrednio jest związany z tym wypadkiem. Na ławie oskarżonych zasiadają bowiem właściciele biura turystycznego, które organizowało wyjazd uczniów.
Sąd stara się wyjaśnić ostatecznie okoliczności i przyczyny wypadku, o co zabiegają rodziny kilkorga ofiar tej katastrofy, aktywnie uczestniczące w procesie.
W poniedziałek przesłuchiwano świadka, w związku z anonimową informacją nadesłaną do sądu, jakoby jeden z kierowców autokaru miał problemy z uzyskaniem potwierdzenia zdolności do pracy przez lekarza medycyny pracy i prosił tego świadka, by za niego stawił się na badania. Świadek przed sądem zaprzeczył, by taki proceder miał miejsce.
Proces został odroczony bez podawania nowego terminu. Sąd chce przesłuchać świadka w Krakowie, który w poniedziałek nie stawił się na rozprawie. Już wcześniej zostały zaplanowane na wrzesień przesłuchania biegłej z zakresu medycyny pracy, która przygotowywała opinię w tym procesie. Możliwe jednak, że te czynności sądu zostaną przesunięte.
Prokuratura przyjęła, że do wypadku doprowadził kierowca autokaru, który także zginął w tej katastrofie (w tym zakresie śledztwo zostało umorzone). Przyjęto, że nieprawidłowo wyprzedzał jadący przed nim samochód i doprowadził do zderzenia z lawetą nadjeżdżającą z naprzeciwka.
W śledztwie wyszło na jaw, że kierowca autokaru cierpiał na epilepsję. Aby ostatecznie rozstrzygnąć, czy choroba miała związek z jego zachowaniem na drodze, sąd we wrześniu 2012 roku powołał biegłych z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Biegli ci ocenili, że stopień prawdopodobieństwa związku przyczynowego między stanem zdrowia kierowcy a wypadkiem, należy uznać za "znaczny".
Oskarżonym w tym procesie właścicielom biura turystycznego, z którego wynajęto autokar na wyjazd licealistów, prokuratura zarzuciła szereg nieprawidłowości dotyczących rozliczania czasu pracy kierowców oraz zgłaszania ich zarobków do ZUS. Mają też zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej poprzez dopuszczenie do pracy kierowcy, który z powodów zdrowotnych nie powinien mieć uprawnień zawodowych do prowadzenia autokarów i ciężarówek.
We wrześniu 2009 r. prawomocnie zakończył się pierwszy proces związany z wypadkiem k. Jeżewa. Dotyczył m.in. lekarki, która wydała kierowcy autokaru zgodę na wykonywanie zawodu, podczas gdy okazało się, że miał on epilepsję - chorobę uniemożliwiającą taką pracę. Kobieta została skazana na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz wykonywania zawodu. Sąd przyjął jednak, że między jej zaniedbaniami a wypadkiem nie ma związku przyczynowo-skutkowego.