Bezsensowna "bomba śmierdziuchowa"

Uczucia typu wstręt, obrzydzenie, niechęć wobec niektórych zjawisk stawiają pewne granice, co możemy zaakceptować, a czego nie. Przesuwanie tych granic, właściwie ich znoszenie, zaburza naturalne mechanizmy kształtowania postaw i drogi poznawania świata - powiedziała Moszczyńska.

"Bomba śmierdziuchowa" - to saszetka, w której znajduje się żelowa substancja o zapachu szamba. Po odpowiednio mocnym ściśnięciu pęka i uwalnia nieprzyjemny zapach. Była dołączona do 47. numeru pisemka dla dzieci pt. "Kaczor Donald", który ukazał się w połowie listopada. W efekcie zabawy "bombami" w poniedziałek, wtorek oraz czwartek kilkanaścioro dzieci w Siedlcach i Okuniewie (Mazowieckie) oraz w Będzinie (Śląskie) trafiło do szpitali z objawami zatrucia.

Wydawca "Kaczora Donalda" - Egmont Polska - zdecydował o wycofaniu nakładu pisma z dystrybucji.

Zabawki typu "bomba śmierdziuchowa" mają podobno oswajać dziecko z brzydactwem. Nie wiem tylko w jakim celu. W rozważaniach pomijamy oczywiście fakt, że zabawka jest szkodliwa dla zdrowia, co z miejsca ją dyskwalifikuje. Gdyby tak nie było i załączono do niej adnotację, że jest to wzorzec brzydoty, to można by, trochę na siłę, dopatrzyć się tego, że zawiera ona element poznawczy; przesłanie - oto jest kanon szpetoty - powiedziała Moszczyńska.

Jej zdaniem, jedynym wyjaśnieniem istnienia tego typu zabawki na rynku jest chęć zysku dystrybutorów lub producentów, którzy uważają, że odkryli jakąś "niszę" na rynku.

Uważa ona, że budzące obrzydzenie gadżety powinny być dostępne w sprzedaży jedynie dla ludzi dorosłych - świadomych tego, co jest dobre, co jest złe.

Celem zabawki powinna być pomoc w rozwijaniu dziecka. Co "bomba śmierdziuchowa" ma rozwinąć? Moim zdaniem, jedynie zły gust - dodała Moszczyńska.