Bezpańskie lotnisko
Mimo wcześniejszych uzgodnień Agencja Mienia Wojskowego nie chce oddać a nawet sprzedać lotniska w Babimoście - informuje "Gazeta Lubuska".
Lotnisko w Babimoście pracuje "na dziko". Poprzednia umowa dzierżawy z wojskiem skończyła się 31 grudnia 2005, a nowej nie ma. Urząd Marszałkowski w Zielonej Górze nie chce jej zresztą podpisać. Lotnisko ogranicza się jedynie do obsługi regularnych połączeń lotniczych z Warszawą. I sporadycznych lądowań i startów innych samolotów, w tym wojskowych. Dlatego przynosi straty. A to grozi jego likwidacją - podkreśla "GL".
Wiedzą o tym samorządowe władze wojewódzkie, dlatego chcą lotnisko przejąć lub kupić, a następnie zawiązać spółkę, która będzie o nie dbała. Dyrektor Departamentu Gospodarki Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze Piotr Tykwiński mówi: - Planujemy ściągnięcie do Babimostu taniego przewoźnika, utworzenie tu portu towarowego cargo a nawet wykorzystanie lotniska do celów szkoleniowych. Obiecujące były nasze rozmowy z przedstawicielami berlińskich lotnisk. Niemcy zainteresowani są tym, by niektóre samoloty np. z turystami lądowały w Babimoście.
Dopóki lotnisko nie będzie miało jedynego i dobrego gospodarza jego byt będzie zagrożony. Jesienią ubiegłego roku samorząd dogadał się z Agencją Mienia Wojskowego w sprawie kupna za 2,2 mln zł płyty startowej i kilku wojskowych obiektów. Ale dosłownie na kilka godzin przed podpisaniem umowy , agencja wycofała się z uzgodnień. Do dziś lotnisko działa bez umowy najmu. Stara się skończyła a nowej, samorząd nie chce podpisać. - To, by oznaczało dalszą wegetację a nie rozwój Babimostu - przekonuje Tykwiński. Dlatego chcemy lotnisko przejąć lub kupić.(PAP)