ŚwiatBezmyślne ryzykowanie pogłębia kryzys

Bezmyślne ryzykowanie pogłębia kryzys

Najciekawsza przy analizie kryzysu jest zawsze tzw. faza dyskretna, gdy działają już kryzysogenne mechanizmy, ale nie ma jeszcze objawów choroby. Taką fazą było na pewno długoletnie narastanie w USA deficytu budżetowego (i potrzeb pożyczkowych państwa) w związku z wojną w Iraku. Czujność polityków (i ekonomistów) uśpił jednak fakt, iż Ameryce pożyczały głównie quasi-państwowe fundusze (m.in. z Chin i Arabii Saudyjskiej), kierujące się w znacznym stopniu motywami politycznymi. I oczekiwano, że będą się zachowywały inaczej niż normalni gracze rynków finansowych, którzy karmią się ciągłym skracaniem horyzontu czasowego operacji – inaczej niż politycy, którzy usiłują ów horyzont wydłużyć.

19.02.2009 | aktual.: 19.02.2009 09:24

Ta cisza przed burzą skończyła się, gdy pojawił się problem kredytów hipotecznych. On sam, bez wcześniejszej fazy dyskretnej, nie mógłby jednak doprowadzić do tak gwałtownego załamania.

W kraju takim jak Polska (gdzie kryzys przyszedł z zewnątrz), dyskretna faza polegała na nasilaniu się niekorzystnych zjawisk (m.in. zależności kursu waluty krajowej i możliwości finansowania deficytu obrotów bieżących od inwestycji portfelowych; zależności produkcji od importu; rosnących potrzeb pożyczkowych państwa, konkurujących o kredyt z firmami). Mimo, że nie przekroczyły one jeszcze wartości krytycznych, radykalnie zwiększyły wrażliwość gospodarki na szoki zewnętrzne. A kiedy jeszcze okazało się, że wiele firm sektora publicznego, które powinny być amortyzatorami w czasie kryzysu (bo parasol państwa chroni je przed bankructwem) spekulowało na giełdzie i opcjami walutowymi, nie rozumiejąc ryzyka – to rezonowanie z kryzysem zewnętrznym przekształciło się w kryzys wewnętrzny.

Kryzysom towarzyszy zazwyczaj szczególna dialektyka racjonalności i nieracjonalności. To bowiem, co jest – w sytuacji normalnej - nieracjonalne (z perspektywy efektywności alokacji) – jak np. kapitalizm polityczny, klientelistyczne rynki w sferze skomercjalizowanych funduszy publicznych, szara strefa itp., w warunkach kryzysu pełni rolę bufora. Logika tych form nie jest bowiem w pełni rynkowa, a to pomaga amortyzować kryzys: nieracjonalne staje się – na czas kryzysu – racjonalne. Ale gdy te, potencjalne, kotwice stabilizacji same zaczynają grać, spekulować i wchodzić w orbitę finansowej globalizacji, zaczynają być podwójnie nieracjonalne: tak niestety stało się w Polsce, Rosji i wielu innych, postkomunistycznych krajach.

Jak widać – w każdym regionie świata kryzys jest odmienny. Ale wszędzie pogłębia go bezmyślne ryzykowanie, brak wiedzy i – odpowiedzialności za pieniądze klienta. Bo nie chodzi już - jak kiedyś – o trwałą, wymagająca zaufania i etyki biznesowej, współpracę – ale – o szybki obrót i wycofanie się z zyskiem. Ten globalny poker, co przykre, wciągnął – przede wszystkim – przedsiębiorców z biednych krajów, jak Polska. Mimo że już od wielu miesięcy, jeszcze w dyskretnej fazie kryzysu, fachowcy przestrzegali przed kredytami w walucie. Może jedyną korzyścią z tej katastrofy będzie inna rekrutacja kadr w gospodarce (chodzi o sektor publiczny): fachowcy, a nie – koledzy partyjni.

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)