PolskaBezdomny przed sądem: dźgnąłem nożem, bo się bałem

Bezdomny przed sądem: dźgnąłem nożem, bo się bałem

Przed krakowskim sądem rozpoczął się proces 33-letniego bezdomnego Salvatore J., który w kwietniu na rondzie w Krakowie, podczas mycia szyb jednego z aut, zaatakował nożem jego kierowcę. Mężczyzna tłumaczył przed sądem, że użył noża, bo obawiał się pokrzywdzonego.

02.12.2008 | aktual.: 02.12.2008 14:17

Prokuratura oskarżyła Salvatore J. o usiłowanie zabójstwa, przyjmując, iż miał on znacznie ograniczoną możność zrozumienia swojego czynu i pokierowania swoim zachowaniem. Przed sądem mężczyzna nie przyznał się do usiłowania zabójstwa i wyjaśnił, że bronił się przed "niespotykaną agresją" kierowcy.

Do zdarzenia doszło 6 kwietnia przed Rondem Matecznego w Krakowie. Jak wynika z ustaleń prokuratury, Salvatore J. podszedł do samochodu audi, który zatrzymał się na czerwonym świetle, i zaczął myć przednią szybę auta. Ignorował przy tym uwagi kierowcy, by tego nie robił, i domagał się pieniędzy. Kierowca wysiadł z samochodu, aby odpędzić mężczyznę, i wtedy otrzymał dwa ciosy nożem. Bezdomny zbiegł.

Zraniony w brzuch 31-letni kierowca został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono u niego poważne obrażenia wewnętrzne. Według biegłych, gdyby nie szybka pomoc lekarzy, obrażenia te skutkowałyby zagrożeniem życia kierowcy.

W tydzień po zdarzeniu napastnik został zatrzymany w Bytomiu i aresztowany. Salvatore J. dopuścił się ataku w warunkach recydywy. - Źle się stało, chciałem przeprosić poszkodowanego, że użyłem noża, bo nie chciałem go zranić. Poza tym nóż to moja kuchnia, moje życie, bo jestem bezdomny. Bałem się pokrzywdzonego, był ode mnie wyższy, silniejszy, obawiałem się, że zrobi mi krzywdę - mówił przed sądem Salvatore J. Jak dodał, "na szczęście Opatrzność czuwała i nikt nie zginął w tym zajściu".

- . W swoim fachu stawiam na bezpieczeństwo, dlatego myję szyby na skrzyżowaniach, które są monitorowane - wyjaśniał oskarżony sądowi.

Według relacji Salvatore J., podszedł on do samochodu pokrzywdzonego i zapytał, czy może umyć szybę. - Pan pokrzywdzony powiedział, żebym ani się ważył dotknąć szyby. Więc ukłoniłem się temu panu i poprosiłem, aby dał mi zarobić na życie. On wtedy uderzył mnie na odlew pięścią w czoło. Kiedy zapytałem, czy mu ulżyło, zaczął odpinać pas i powiedział, że teraz mu dopiero ulży - opisywał zajście oskarżony.

Według jego relacji, został ponownie uderzony w głowę przez kierowcę. Po tym uderzeniu rzucił się do ucieczki, powtarzając "niech pan odejdzie", ponieważ kierowca był wyższy i silniejszy. Kierowca schwycił go jednak od tyłu za rękę, uniemożliwiając ucieczkę, i rzucił na barierki. Wtedy, w szarpaninie, Salvatore J. sięgnął po nóż i zadał dwa ciosy.

Oskarżony dodał, że po raz pierwszy spotkał się z taką agresją u kierowcy. - Nigdy nie zdarzyło się, aby kierowca wyskakiwał z samochodu. Był duży. Mój pierwszy odruch to była ucieczka. Nie wiem, czy nie był na cyklu anabolicznym - mówił o kierowcy.

Jak twierdziła prokuratura podczas śledztwa, wersja oskarżonego jest sprzeczna nie tylko z zeznaniami kierowcy, ale i świadków tego zajścia.

Pokrzywdzony kierowca nie stawił się w sądzie. Do sądu nie stawili się też pierwsi świadkowie. Sąd odroczył rozprawę.

"Polskie przepisy zmuszają bezdomnych do popełniania wykroczeń"

Prokuratura oskarżyła bezdomnego także o inne czyny, które miał popełnić kilka miesięcy wcześniej. Chodzi o znieważenie dwóch policjantów na służbie oraz naruszenie nietykalności osobistej jednego z nich.

Sprawa dotyczy interwencji policji na ul. Grodzkiej, gdzie nietrzeźwy Salvatore J. pił piwo z puszki. Mężczyzna nie reagował na polecenia policjantów. Zapytany, czy jest świadomy obecności policjantów, zaczął ich znieważać. Zachowywał się agresywnie, więc założono mu kajdanki i wprowadzono do radiowozu, gdzie napluł w twarz jednemu z policjantów.

Potem przyznał się do winy, powiedział, że tego żałuje. Wyjaśnił, że jego zachowanie mogło być spowodowane silnym wzburzeniem, bo policjanci wylali mu piwo, które pił. Stwierdził też, że obowiązujące na terenie Polski przepisy wymuszają na nim popełnianie wykroczeń, bo on jako bezdomny nie ma możliwości picia piwa w domu lub restauracji.

Mężczyzna był karany w przeszłości. W 2003 r. został skazany za wymuszenia rozbójnicze i czynną napaść na policjanta na trzy i pół roku więzienia. Na wolność wyszedł po prawie dwóch latach.

Salvatore J. - mimo egzotycznego imienia - jest Polakiem. W przeszłości pisał do portali internetowych artykuły o bezdomności.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)