Bezdomni zawładnęli centrum Łodzi i nic się nie da zrobić
Grupa kloszardów na dobre zadomowiła się w opuszczonych garażach w centrum Łodzi, tuż przy basenie przeciwpożarowym Teatru Wielkiego. Znoszą śmieci, zaczepiają przechodniów, załatwiają potrzeby fizjologiczne.
Kiedy robi się zimno, palą ogniska i wrzucają do ognia wszystko, co znajdą pod ręką. Na nieszczęście mieszkańców i właścicieli pobliskich sklepów, także tworzywa sztuczne. W miejscu garaży miał stanąć hotel. Nie stanął. Działka, choć należy do miasta, stoi więc niezagospodarowana, a bezdomni robią tam, co chcą.
- Okna mojego mieszkania wychodzą dokładnie na ich legowisko. Bardzo często unoszą się tam kłęby śmierdzącego dymu. Muszę szczelnie zamykać okna, kiedy wychodzę na cały dzień do pracy - mówi Bartek, lokator przyległej kamienicy.
Dzicy lokatorzy znaleźli sobie też "rozrywkę", jaką jest niszczenie ogrodzenia, należącego do Wojewódzkiego Związku Zrzeszeń Kupców i Usługodawców. - Już wiele razy ludzie, którzy zamieszkują te pustostany, dewastowali naszą własność. Musimy znów wydać pieniądze na kupno nowej furtki - tłumaczy Blandyna Madejek, kierownik WZZKiU.
Kloszardzi uprzykrzają też życie właścicielowi pubu. Goście, którzy idą tam od strony teatru, skarżą się na wieczorne zaczepki. Zdarzało się, że kloszardzi próbowali nawet bić tych, którzy nie chcieli dać im paru groszy.
- Na placu Dąbrowskiego ulokowana jest krańcówka autobusowa, z której dociera do nas większość klientów. Nie dość, że są tam te nieszczęsne garaże, to jeszcze brakuje latarni. Gdybym miał pokonać tę drogę z dziewczyną, zastanowiłbym się dwa razy - opowiada Paweł Kuzański, właściciel Bagdad Cafe.
Działka z garażami jest własnością Urzędu Miasta Łodzi. Uniwersytet Medyczny, do którego należą dwie przyległe, wyraził zgodę na ich odsprzedanie pod budowę hotelu. Plany sporządzone były kilka lat temu. Niestety, nie doszło do przetargu, więc inwestor się wycofał.
- Obecnie czekamy na decyzję prezydenta, aż ustali nowe warunki przetargu. Nikt nie jest w stanie stwierdzić, kiedy prace przy budowie hotelu ruszą. Nie wiadomo już nawet, czy w ogóle on powstanie. Możliwe, że plany co do działek ulegną całkowitej zmianie - mówi Adam Chmielnicki z wydziału gospodarowania majątkiem Urzędu Miasta.
Wniosek? Bezdomni mogą na razie czuć się panami garaży. A mieszkańcom pozostaje prosić regularnie o interwencję straż miejską. To jednak działanie na krótką metę, bo bezdomni - wywożeni do noclegowni - zawsze wracają.
Przeczytaj więcej w serwisie NaszeMiasto.pl.