Bez zwolnienia L‑4 nie ma pieniędzy
Pacjenci, którym protestujący medycy nie wypisali zwolnienia na druku L-4, nie dostają zasiłku chorobowego. Niespodziewanie znaleźli się bez środków do życia. Najtrudniejsza sytuacja jest na Śląsku - informuje "Rzeczpospolita".
13.08.2007 | aktual.: 13.08.2007 05:27
Lekarze grozili niewypisywaniem zwolnień lekarskich niemal od początku trwającego od maja protestu, jednak dopiero niedawno wprowadzili groźbę w życie. Dlatego ZUS, który podczas zwolnienia wypłaca choremu 70 proc. jego pensji, odmawia przekazywania pieniędzy.
W najtrudniejszej sytuacji są pacjenci na Śląsku. Trzej nasi pracownicy nie dostali zasiłku za okres choroby. ZUS odmówił im wypłaty świadczeń, bo nie byli w stanie przedstawić mu dokumentów. Jeden z nich choruje na raka - opowiada kadrowa w śląskim przedsiębiorstwie. Nazwiska podawać nie chce, bo firma, w której pracuje, jest spółką miejską.
Ostatecznie przedsiębiorstwo pożyczyło pracownikom pieniądze z funduszu socjalnego. Podobne kłopoty dotknęły też innych firm i instytucji.
Jaka jest skala problemu w całym kraju? Trudno oszacować - pisze "Rz". Na pewno zwolnień nadrukach L-4 nie wypisują lekarze z Gliwic i Rudy Śląskiej. Dzisiaj mają dołączyć lekarze z Siemianowic.
Maciej Niwiński z OZZL przypomina, że już kilka lat temu lekarze protestowali w taki sam sposób. Najpierw pacjenci i pracodawcy grozili nam procesami, ale po miesiącu ZUS zaczął wypłacać zaległe świadczenia.
Jednak urzędnicy są nieubłagani: jeśli lekarz nie wypisze zwolnienia na druku zusowskim i nie wyśle odpowiedniej informacji do ZUS, chory pieniędzy nie dostanie. To publiczne pieniądze, które wpłaca 13 milionów ubezpieczonych. Nie możemy zrezygnować z ich kontrolowania - podkreśla Anna Sobańska-Waćko, rzecznik ZUS w Chorzowie. (PAP)