Bez wniosku o areszt dla posła Jagiełły
Prokuratura Okręgowa w Kielcach odstąpiła od wniosku o aresztowanie posła Andrzeja Jagiełły podejrzanego o udział w tzw. aferze starachowickiej. W prawie pięciogodzinnym konfrontacyjnym przesłuchaniu w kieleckiej prokuraturze uczestniczył wraz z nim poseł Henryk Długosz.
Jagiełło i Długosz (członkowie SLD, pierwszy jest obecnie posłem niezrzeszonym, drugi zawiesił swoje członkostwo w klubie parlamentarnym SLD) stawili się razem do prokuratury na przesłuchanie w związku ze sprzecznymi wyjaśnieniami, które złożyli kolejno w środę i czwartek.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach Bogdan Karp tak uzasadnił decyzję prowadzących śledztwo: "Prokuratura oceniła materiał dowodowy po czynnościach zaplanowanych na ostatnie trzy dni, w tym także w aspekcie, czy zachodzi obawa matactwa ze strony podejrzanego Jagiełły. Ocena jest taka, że odstąpiono na tym etapie śledztwa od kierowania wniosku do sądu".
Prok. Karp dodał, że będą prowadzone dalsze czynności z udziałem obu podejrzanych. "Ich celem jest ustalenie co najmniej jednej osoby, od której pochodzą tajne wiadomości ze śledztwa starachowickiego" - powiedział. Zaznaczył, że nie jest obecnie rozważana kwestia ewentualnego wniosku o aresztowanie Długosza. Jako środki zapobiegawcze zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 20 tys. zł oraz zatrzymanie paszportów - prywatnego i służbowego.
Długosz powiedział dziennikarzom: "Pan poseł Jagiełło twierdzi to, co twierdzi; nie mogę mówić o szczegółach, bo to jest objęte tajemnicą (...) Wygląda na to, że ktoś go do tego przygotował i to stało się w Sejmie. (...) Mamy rzetelne informacje, kto indoktrynował posła Jagiełłę i jak te rozmowy się odbywały. Stało się więc tak, że prokurator dał do zrozumienia Jagielle: 'Idziesz do więzienia albo mówisz to, co chcemy'" -sugerował Długosz. Podkreślił, że jemu dotychczas nie przedstawiono żadnego dowodu "na piśmie" i zapewnił, że Jagielle "gotów wybaczyć już dzisiaj".
Jagiełło był mniej rozmowny - unikał merytorycznych odpowiedzi, zasłaniając się klauzulą poufności złożonych wyjaśnień. Pytany przez dziennikarzy o nazwisko informatora Długosza odparł: "ja nie widzę trzeciego ogniwa".
Prokurator zarzuca obu posłom, że działając "wspólnie i w porozumieniu", i w dodatku z jeszcze jedną co najmniej osobą, która ujawniła im tajne informacje, utrudnili postępowanie karne przez poinformowanie starosty starachowickiego o planowanej akcji Centralnego Biura Śledczego przeciw grupie podejrzanych o przestępstwa kryminalne. Naraziło to dwóch policjantów na niebezpieczeństwo.
Długosz zaprzeczył w lipcu doniesieniom "Gazety Wyborczej", jakoby mógł dowiedzieć się, że policja interesuje się członkami SLD w Starachowicach od zastępcy komendanta wojewódzkiego policji w Kielcach Ryszarda Mochockiego i poinformować o tym starachowickiego posła Andrzeja Jagiełłę.
4 lipca "Rzeczpospolita" poinformowała, że z policyjnego podsłuchu wynika, iż Jagiełło zadzwonił do jednego ze strachowickich samorządowców i ostrzegł go przed planowaną akcją CBŚ. Jagiełło miał się powołać na informacje uzyskane od wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki.
Dwaj starachowiccy samorządowcy zostali z kilkunastoma innymi osobami zatrzymani w marcu przez CBŚ i aresztowani przez sąd. Część zatrzymanych wtedy osób jest podejrzewana o handel bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi, obrót narkotykami oraz kradzieże aut i wymuszenia haraczy za nie. Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła starostę starachowickiego o usiłowanie wyłudzenia ponad 28 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradziony samochód, a byłego wiceprzewodniczącego rady powiatu o wyłudzenie odszkodowania i łapówkarstwo. 20 sierpnia w Sądzie Rejonowym w Starachowicach rozpocznie się ich proces.
Przed dwoma tygodniami Prokuratura Okręgowa w Kielcach wniosła o uchylenie Długoszowi immunitetu poselskiego. Poseł sam zrzekł się immunitetu. Zrezygnował też z kierowania organizacją partyjną w Świętokrzyskiem.
Polityczny rywal Długosza w regionie, senator Jerzy Suchański (SLD) jeszcze przed publikacją "Gazety Wyborczej" sugerował krajowemu kierownictwu partii udział lidera świetokrzyskiej lewicy w aferze starachowickiej. Wiedzę na ten temat miał uzyskać od Jagiełły.
Ten, pytany przed konfrontacją przez dziennikarzy, czy obawia się aresztowania, odparł: "Jeśli aresztują za niewinność, to może tak, ale jeśli za szczerość wyznań aresztują również, to znaczy, że to jakiś specyficzny rodzaj kraju".
Jagiełło twierdził, że od kilku tygodni z nikim się nie kontaktuje, żeby nie dawać pretekstu, iż "komuś coś utrudnia". "Pozostaję w zaciszu, pobyt w szpitalu również zaleca wyciszenie. Te przesłuchania kosztują bardzo dużo wysiłku; nawet jak się jest niewinnym, to się przeżywa" - zwierzał się. Swoją obecną sytuację określił słowami: "Dopust Boży - widocznie takie są drogi ludzkie".
Poseł Długosz oznajmił, że oprócz mec. Edwarda Rzepki, broni go "równie znakomity" kielecki adwokat Wojciech Czech. "Ta dwójka będzie ze mną, jeśliby nawet doszło do komisji śledczej - podkreślił. -_ Ja naprawdę chcę, żeby jak najszybciej to śledztwo się zamknęło, materiały wpłynęły do sądu i aby jak najszybciej organa państwa wyjaśniły tę sprawę"_ - przekonywał.
Tajemnicą śledztwa w sprawie afery starachowickiej są nie tylko treści wyjaśnień składanych przez podejrzanych posłów Jagiełłę i Długosza, ale i to, czy podczas wielogodzinnych przesłuchań otrzymują oni napoje i posiłki. Pytany o to rzecznik prokuratury Bogdan Karp powiedział tylko, że ten, kto odpowiada z "wolnej stopy", może nawet wyjść na obiad. "Nie ma powodów, by przeciw temu oponować, bo nie sądzimy człowieka, lecz jego czyny" - skonstatował.