"Bez szalonych Polaków mur berliński wciąż by stał"
O początkach "Solidarności", swojej
prezydenturze, rozczarowaniu dzisiejszą Polską i pojednaniu z
Aleksandrem Kwaśniewskim mówił Lech Wałęsa w wywiadzie dla belgijskiego dziennika "Le Soir" z okazji
obchodów 25.lecia "Solidarności".
27.08.2005 13:00
Bałem się. Powiedziałem moim przyjaciołom - wy się cieszycie, a ja się boję - wspomina początki "Solidarności" Wałęsa. Gdyby 25 lat temu ktoś mówił mi, że Polska stanie się członkiem NATO i UE, nie uwierzyłbym, nawet na torturach. Bez tych "szalonych Polaków" - dodał - _ mur berliński wciąż stałby na swoim miejscu._
Wałęsa mówił też o nieuniknionym rozejściu ludzi z "Solidarności" oraz decyzji kandydowania na prezydenta. Nie chciałem być prezydentem, ale mnie zmuszono. Spełniłem moją rolę. Potem byłem ciężko chory. Jak papież. Podczas mojej ostatniej rozmowy z naszym papieżem powiedział mi: "Będziemy cię jeszcze potrzebować. Zobaczymy..."
Wałęsa nie ukrywa rozczarowania sytuacją w Polsce, 20-procentowym bezrobociem. Jestem zadowolony z szans jakie stworzyliśmy, ale niezadowolony ze sposobu, w jaki są wykorzystywane. Krytykuje Zachód za brak Planu Marshalla, projektu którego celem byłaby pomoc w konstruktywnej transformacji po upadku muru berlińskiego. System kapitalistyczny powinien się zmienić, inaczej nie przetrwa - dodaje.
Tłumacząc swoje pojednanie z gen. Wojciechem Jaruzelskim i Aleksandrem Kwaśniewskim, Wałęsa mówi, że takiego gestu życzył sobie z pewnością zmarły papież. Walczyłem nie z ludźmi, ale systemem - dodaje.
Historia będzie się zastanawiać jak ten typ, wbrew tylu kłopotom, zdołał zdemontować komunizm. Z pomocą Boga oczywiście. Ale wiem też, że kiedy odejdę, to największe pomniki będą mi stawiać łajdacy - konkluduje dla "Le Soir" Lech Wałęsa.
Inga Czerny