"Będziemy protestować, póki nas nie rozgonią"
Kilkuset zwolenników gruzińskiej opozycji kontynuuje w poniedziałek w Tbilisi akcję protestu przeciwko prezydentowi Micheilowi Saakaszwilemu. - Pozostaniemy tu, dopóki nas nie rozgonią - powiedział agencji AFP aktywista opozycji Lasza Oniani.
23.05.2011 | aktual.: 23.05.2011 13:44
Około 300 manifestantów spędziło noc z niedzieli na poniedziałek pod budynkiem telewizji państwowej, blokując ruch na pobliskiej ulicy Kostawa - podał gruziński portal internetowy civil.ge.
W niedzielę policja użyła gazu łzawiącego i kul gumowych przeciwko manifestantom twierdząc, że została zaatakowana przez uczestników manifestacji opozycji. Opozycja z kolei oskarżyła siły porządkowe o prowokowanie aktów przemocy.
Według różnych źródeł od 6 tys. do 10 tys. sympatyków opozycji manifestowało w niedzielę w Tbilisi, domagając się ustąpienia prezydenta. Kilkaset osób demonstrowało też w Batumi, stolicy autonomicznej republiki Adżarii. Obie demonstracje rozpędziła policja.
- Walczymy o demokrację i przeciwko neobolszewizmowi - powiedziała agencji AFP jedna z liderek gruzińskiej opozycji Nino Burdżanadze, która stoi na czele grupującego kilka organizacji opozycyjnych Zgromadzenia Ludowego.
- Nie możemy czekać do następnych wyborów, a skoro nie chcemy czekać, musimy działać teraz - dodała. Druga kadencja Saakaszwilego kończy się w 2013 roku. Konstytucja zabrania ubiegania się o trzecią kadencję.
Prozachodni prezydent Saakaszwili jest oskarżany przez opozycję o autorytaryzm i odpowiedzialność za klęskę w wojnie z Rosją w sierpniu 2008 roku, która doprowadziła do oderwania się od Gruzji separatystycznych regionów Abchazji i Osetii Południowej, uznanych przez Moskwę za niepodległe państwa.
Jedna z partii opozycyjnych (Partia Gruzińska) zapowiedziała na najbliższą środę demonstrację pod hasłem "Dzień gniewu".