Będzie nowy proces ws. "szafy Lesiaka"?
Sąd Apelacyjny W Warszawie rozpatruje za zamkniętymi drzwiami zażalenie prokuratury na postanowienie sądu niższej instancji, który odrzucił apelację prokuratury od wyroku w procesie dotyczącym inwigilacji prawicy w latach 90. Od postanowienia Sądu Apelacyjnego będzie zależało, czy sprawa tak zwanej "szafy Lesiaka" ponownie wróci na sądową wokandę, czy też wyrok pierwszej instancji stanie się prawomocny.
W lutym Sąd Okręgowy umorzył z powodu przedawnienia sprawę pułkownika SB i UOP Jana Lesiaka. Sąd przyznał jednak, że oskarżony pułkownik Lesiak kierował w UOP nielegalnym inwigilowaniem partii i przekroczył swoje uprawnienia, działając na rzecz dezintegracji legalnych ugrupowań. Sprawa została mimo to umorzona, bo zdaniem sądu sprawa przedawniła się 1 września 1998 roku.
Od wyroku odwołała się prokuratura, która chce jego uchylenia i ponownego procesu. Oskarżenie złożyło apelację, ale Sąd Okręgowy uznał, że przekroczyła termin. Również wniosek prokuratury o przywrócenie terminu na wniesienie apelacji został oddalony. Sąd Okręgowy odmówił przyjęcia apelacji od wyroku umarzającego sprawę "szafy Lesiaka", bo uznał, że wpłynęła ona kilka dni po 14-dniowym terminie przewidzianym na jej wniesienie. Prokuratura twierdzi, że dochowała terminów, bo posiłkuje się przepisami o ochronie informacji niejawnych, które ze względu na ostrzejsze reguły związane z ich obiegiem uwzględniają dłuższy termin na złożenie apelacji.
Te różnice rozstrzygnie dziś Sąd Apelacyjny, od którego będzie zależało, czy wyrok umarzający sprawę oskarżenia pułkownika Lesiaka zostanie uznany za prawomocny, czy też nie.