Będzie mniej niepotrzebnych śmierci
Od czwartku koordynatorzy transplantacyjni Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus mają do swojej dyspozycji samochód osobowy, który kupiła im firma Novartis. Dzięki temu będą mogli jeździć po całym Mazowszu i utrzymywać stały kontakt ze szpitalami, w których mogą znajdować się potencjalni dawcy.
11.09.2009 | aktual.: 12.10.2009 15:50
W Polsce liczba przeszczepów gwałtownie spadła w 2007 roku. Liczba zmarłych dawców zmniejszyła się wtedy z 14 do 9,2 w przeliczeniu na 1 mln mieszkańców. Najgorzej było w Małopolsce, gdzie w ub. roku pobrano narządy jedynie od dwóch zmarłych osób. W nie najlepszej kondycji jest też transplantologia w woj. podkarpackim, świętokrzyskim i lubelskim. Rekordowo dużo dawców, aż ponad 40 na 1 mln mieszkańców, znalazło się w zachodniopomorskim.
Mazowsze jest w tych statystykach w połowie stawki. - Tutaj te wskaźniki sięgają od kilkunastu do dwudziestu dawców na 1 mln mieszkańców - mówi prof. Andrzej Chmura, kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz konsultant wojewódzki ds. transplantologii klinicznej. - To wciąż za mało, bo moglibyśmy uratować dużo więcej osób - dodaje. Dla porównania w Hiszpanii na tę samą liczbę osób przypada średnio ponad 30 dawców.
Żeby te wskaźniki uległy poprawie, potrzebna jest właśnie praca koordynatorów transplantacyjnych. - W Hiszpanii, która ma najlepsze wyniki dawstwa, pracuje 6 koordynatorów na 1 mln mieszkańców, w Polsce ta liczba wynosi około 0,5 - mówi prof. Chmura. Praca koordynatorów jest bardzo ważna dla transplantologii. To oni szukają potencjalnych dawców, rozmawiają z rodzinami zmarłych o ewentualnej zgodzie na pobranie organów, zajmują się umawianiem zespołów pobierających i wszczepiających narządy.
- Bez nich tymi sprawami zajmują się lekarze, a oni mają na głowie inne zajęcia - przekonuje prof. Chmura. - Człowiek bez przygotowania nie przeprowadzi rozmowy z rodziną, która jest w dużym stresie po stracie bliskiej osoby - mówi Janusz Wyzgał, dyrektor Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus. - A od takiej rozmowy zależy życie innych pacjentów, którzy czekają na przeszczep - dodaje.
Na Mazowszu jest około 40 szpitali, w których mogą znajdować się potencjalni dawcy. To placówki, które mają oddziały intensywnej opieki medycznej, neurologiczny czy neurochirurgiczny. - Dawcy to osoby z dwukrotnie orzeczoną przez specjalną komisję śmiercią mózgu - wyjaśnia prof. Chmura. - Do tej pory, by promować ideę dawstwa, jeździliśmy do tych placówek moim prywatnym samochodem. Z powodu obowiązków nie zawsze mogłem znaleźć na to czas. Teraz nasze koordynatorki będą miały swój własny pojazd.
Leczenie przeszczepem jest dużo skuteczniejszą i tańszą metodą niż np. dializowanie. Po przeszczepie nerek przeżywa około 95% pacjentów. Wśród dializowanych pacjentów umiera 11%. Kolejki do przeszczepów są w Polsce bardzo długie. Na nowe nerki oczekuje około 2 tys. pacjentów, średnio przez 6 do 8 miesięcy.
W przypadku serca i wątroby czeka 300 chorych. - Jednak w ich przypadku czas odgrywa decydującą rolę. Sprawna praca koordynatorów i promocja dawstwa pozwoliłaby uniknąć wielu niepotrzebnych śmierci. Organy jednego dawcy mogą uratować średnio sześciu innych ludzi.
Anna Rokicińska
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Warszawa:Samochodem po nowe życie