Będzie jeszcze jedna komisja śledcza?
Politycy coraz częściej mówią o powołaniu kolejnej sejmowej komisji śledczej - do wyjaśnienia ewentualnych nieprawidłowości przy prywatyzacji stoczni. Po tym, jak zapadła decyzja o powołaniu komisji do wyjaśnienia afery hazardowej, pojawiają się opinie, że w podobny sposób należy zająć się możliwymi nieprawidłowościami podczas sprzedaży majątku stoczni Gdynia i Szczecin.
25.10.2009 | aktual.: 25.10.2009 16:58
Poseł PiS Joachim Brudziński zapowiada, że jeśli będzie wniosek o powołanie komisji stoczniowej, to on go poprze. Jego zdaniem cała sprawa stoczni to nawet nie afera, ale prawdziwa tragedia - zarówno samych stoczniowców, jak i stu tysięcy ludzi żyjących i pracujących wokół przemysłu stoczniowego.
Minister w kancelarii premiera Rafał Grupiński argumentuje, że komisja stoczniowa nie jest potrzebna, bo takiej afery nie było, a cała sprawa to efekt gorliwości urzędników próbujących przekonać jedynego inwestora, by nie rezygnował z przetargu. Grupiński wyraził też przekonanie, że chęć powołania komisji stoczniowej to próba ucieczki od kwestii pojawiających się w komisji hazardowej.
Z kolei minister w kancelarii prezydenta Aleksander Szczygło uważa, że sprawę prywatyzacji stoczni trzeba wyjaśnić, a złożoność problemu sprawia, że nie wszystko może wyjaśnić prokuratura. Zdaniem ministra już sam fakt, że kancelaria premiera złożyła zawiadomienie do prokuratury dotyczące prywatyzacji stoczni, świadczy o nieprawidłowościach.
Natomiast eurodeputowany z ramienia SLD Wojciech Olejniczak wątpi w sens powoływania kolejnych sejmowych komisji śledczych. - Żadna komisja już nic nie wyjaśni, bo ta instytucja się zużyła - uważa polityk lewicy.
Według informacji, które wydostały się z Centralnego Biura Antykorupcyjnego niektórzy członkowie rządu faworyzowali katarski fundusz w staraniach o zakup majątku po stoczniach w Gdyni i Szczecinie.